Nie przepraszam, bo uprzedzałam, ale chyba jestem w stanie wam to wynagrodzić tym oto rozdziałem. Planuję, by było 20 rozdziałów i epilog, ale nie wiem, czy mi to wyjdzie, zobaczymy.
_____________________________________
- Musisz spać.
- Ale ja nie chcę.
- Masz gorączkę, to przez te twoje głupie pomysły. Czytaj: pseudo romantyczny spacer w deszczu.
- Wcale nie mam żadnej gorączki, odczep się ode mnie.
Harry i Louis kłócą się od dobrych kilku minut i zielonooki ma wrażenie, że ta rozmowa prowadzi donikąd. Doskonale wie, że Tomlinson jest chory, ale z jakiegoś dziwnego powodu nie chce on tego przyznać.
- Czekaj. Skąd wiesz, że mam gorączkę? - pyta marszcząc brwi.
- Ha! Czyli przyznajesz, że jesteś chory?
- Co? Nie! Nie to miałem na myśli! - podnosi głos zakłopotany. - Źle to ująłem. Zaraz sprecyzuję! Dlaczego... Na jakiej podstawie twierdzisz, że mam gorączkę? Hm? Tłumacz się teraz chłoptasiu!
Harry śmieje się cicho pod nosem, a Louis ma ochotę rozpłynąć się, bo jest to tak uroczy widok, że mógłby go oglądać do końca życia i nigdy, przenigdy nie miałby dość patrzenia.
- Chłoptasiu?
- Mogłem cię nazwać dziewczynką - Louis wzrusza ramionami i z powrotem zsuwa się na poduszki zakopując w pościeli, a Styles głośno wzdycha.
- Dobrze, kochanie. Idź spać.
- Pod jednym warunkiem.
- Słucham - brunet zakłada ręce na piersi.
- Zaśpiewaj dla mnie.
- Um... okay. Dobrze - mówi niepewnym głosem. Kładzie się obok przyjaciela i obejmuje go od tyłu nos wtulając w miękkie kosmyki włosów. - Co chcesz usłyszeć?
- Coś twojego. Zdecydowanie.
- To ma być...
- Chcesz, bym zasnął, więc spokojne, delikatne...
Harry myśli przez chwilę, aż w końcu przesuwa się nieznacznie i chwilkę wierci, by uzyskać lepszą pozycję. Chce śpiewać wprost do ucha szatyna, chce by to nie były zwykłe słowa. Odchrząka cicho i zaczyna śpiewać.
(x)
- Settle down with me. Cover me up. Cuddle me in. Lie down with me and hold me in your arms.
Louis czuje, że nie zaśnie. Choćby nie wiem co.
- And your heart's against my chest, your lips pressed to my neck. I'm falling for your eyes, but they don't know me yet. And with a feeling I'll forget, I'm in love now.
Przekręca się tak, że leży teraz twarzą w twarz z zielonookim i czuje się jednocześnie niedobrze i najlepiej w swoim życiu. To uczucie przyprawia go o dreszcze i gęsią skórkę, sprawia, że znowu ma ochotę śmiać się jak wariat i płakać tak długo, aż zabiorą go do psychiatryka i zawiną w kaftan bezpieczeństwa. Zdaje sobie sprawę co to jest i boi się tego uczucia, ale jednocześnie czuje się tak wspaniale, tak rześko, jakby umarł i narodził się na nowo, a coś takiego jak smutek, panika, złość miało go nigdy więcej nie dotyczyć.
- Kiss me like you wanna be loved... You wanna be loved... You wanna be loved. This feels like falling in love... Falling in love... We're falling in love.
Ta scena jest tak podobna, ci sami bohaterowie, podobna sceneria i Louis znowu nie może się oprzeć temu wzrokowi. Czuje się słaby i silny jednocześnie, ale coś mówi mu, że tym razem nie zostanie odrzucony. Dlatego to robi.
Całuje go. Długo, rozpaczliwie, jakby Harry był jego ostoją, świecącą mocnym światłem latarnią podczas burzy, jakby był pocieszeniem w depresji, słońcem rozświetlającym ciemność, nadzieją na lepsze jutro, przyjaznym słowem w gorszy dzień, oazą na pustyni, ogniem na biegunie.
Całuje, jakby miał go nigdy więcej nie zobaczyć.
Brunet łapie Louisa za biodra i unosi do góry tak, że teraz mniejszy góruje nad nim, a pocałunek staje się mniej słodki, mniej proszący, a bardziej namiętny. Harry oddycha ciężko przez nos, a Tomlinson już dawno się dusi, ale nie chce, nie potrafi się oderwać. Ociera się lekko kroczem o przyjaciela i czuje, jak ten twardnieje. Uśmiecha się lekko i schodzi pocałunkami na szczękę. Robi malinkę na kawałku skóry łączącym szyję z ramieniem, a potem znowu wraca do ust. Do tych słodkich, malinowych ust, w których jest tak cholernie zakochany i boleśnie tego uczucia świadomy, że czuje, jakby coś miało go zaraz rozerwać od środka. Gdy Harry rozchyla wargi wsuwa do nich swój język, po czym przejeżdża nim po podniebieniu chłopaka. Śmieje się cicho, gdy ten wydaje z siebie jęk i odchyla się do tyłu. Patrzą na siebie zarumienieni, ich oczy błyszczą, a klatki piersiowe unoszą i opadają we wspólnym rytmie. Louis przygryza wargę i sięga dłońmi do koszulki zielonookiego, by ją zdjąć. Udaje mu się to w czasie krótszym, niż by się spodziewał i wraca do całowania ciała przyjaciela ściskając jednocześnie jego pośladki. Przygryza sutki i składa delikatne pocałunki na umięśnionym brzuchu. Schodzi jeszcze niżej i teraz jego twarz znajduje się naprzeciwko krocza Harry'ego. Patrzy na niego przez chwilę spod wachlarza rzęs. Stara się zapamiętać tę chwilę, schować ją pod skórą i nigdy nie pozwolić, by się stamtąd wydostała. Styles wygląda jak uosobienie seksu, a szatyn czuje, że powinien zamówić w kościele mszę dziękczynną za to, że jego oczy dostąpiły zaszczytu oglądania tego cudownego widoku. Unosi się na rękach i z powrotem wpija w usta chłopaka jednocześnie dłonią pieszcząc przez spodnie.
- Kurwa, nie - wydostaje się z ust bruneta po tym, jak wypycha biodra w stronę dotyku przyjaciela. Brunet kładzie ręce na jego ramionach delikatnie od siebie odsuwając. Louis wygląda, jakby był bardzo wkurzony i jednocześnie miał ochotę się rozpłakać.
- Nie zrobisz tego znowu. Nie zrobisz mi tego.
Harry podsuwa się tak, że siedzi i kładzie dłonie na talii Tomlinsona przysuwając go do siebie. Składa krótki, czuły pocałunek na jego ustach i patrzy mu przez chwilę w oczy hardym wzrokiem.
- Zrobimy to, obiecuję. Tylko pozwól mi to wszystko odkręcić. Pozwól mi odkręcić związek z Zaynem. Nie chcę go zdradzić, zrozum. Porozmawiam z nim, przeproszę. Wtedy będziemy mogli być razem.
- Skąd wiesz, że chcę z tobą być? - pyta Louis z lekkim uśmiechem, a Styles już wie, że został udobruchany.
- Skoro nie chcesz, to dlaczego ledwo powstrzymywałeś się od obciągnięcia mi?
- Ja?
- Tak, ty - zielonooki rysuje palcami kółeczka, gdy całują się chwilkę. - Okay. A teraz spać - śmieje się krótko, gdy chłopak posyła mu spojrzenie pod tytułem ,,are you fucking kiddin' me". - Chociaż spróbuj. Dla mnie.
- Dobrze - szatyn schodzi ze Stylesa i kładzie się z powrotem pod kołdrę naciągając ją aż pod samą szyję.
- Dobry chłopczyk - Harry zakłada na siebie koszulkę i posyłając jeszcze jeden uśmiech chłopakowi wychodzi starając się zamknąć drzwi jak najciszej. Szybko pokonuje korytarz, mija salon i już chce wychodzić, gdy drogę zachodzi mu mama Tomlinsona. Brunet nie sądzi, by miała mu coś miłego do powiedzenia, gdy widzi jej zaciętą, zirytowaną minę.
- Um... Louis zasnął, radziłbym nie budzić.
Jest niezręcznie.
- Nick opowiadał mi o tobie.
- Wspaniale? - drapie się po głowie z miną wyrażającą zdenerwowanie i zakłopotanie. - Jeśli mówił coś złego, to pewnie kłamał - próbuje rozładować napięcie słabym żartem, ale twarz kobiety nie staje się ani odrobinę mniej łagodna.
- Więc... - zaczyna kołysać się na piętach.
- Więc jeśli kiedykolwiek skrzywdzisz mojego syna, to możesz się pożegnać ze swoim penisem.
- Cudownie - uśmiecha się. - Może pani uwierzyć, że jestem przerażony. Wezmę sobie te słowa do serca. Mogę już iść? - wymija ją bezceremonialnie i wychodzi nie czekając na odpowiedź. Szczerzy się niemiłosiernie, gdy wybiera numer Nialla Horana. Dowiaduje się od niego adresu Danielle, po czym zamawia taksówkę. Nic nie może się lepiej układać.
Gdy dojeżdża pod dom dziewczyny nie jest już taki wesoły, ale nadal nie potrafi nie okazać radości chociażby lekko wygiętymi ku górze kącikami ust. Wita się z panią Peazer, która wygląda jakby była zmartwiona i odbywa z nią krótką rozmowę na temat jej córki. Rzeczywiście, gdy Harry wchodzi do jej pokoju Danielle wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy.
_____________________________________
- Musisz spać.
- Ale ja nie chcę.
- Masz gorączkę, to przez te twoje głupie pomysły. Czytaj: pseudo romantyczny spacer w deszczu.
- Wcale nie mam żadnej gorączki, odczep się ode mnie.
Harry i Louis kłócą się od dobrych kilku minut i zielonooki ma wrażenie, że ta rozmowa prowadzi donikąd. Doskonale wie, że Tomlinson jest chory, ale z jakiegoś dziwnego powodu nie chce on tego przyznać.
- Czekaj. Skąd wiesz, że mam gorączkę? - pyta marszcząc brwi.
- Ha! Czyli przyznajesz, że jesteś chory?
- Co? Nie! Nie to miałem na myśli! - podnosi głos zakłopotany. - Źle to ująłem. Zaraz sprecyzuję! Dlaczego... Na jakiej podstawie twierdzisz, że mam gorączkę? Hm? Tłumacz się teraz chłoptasiu!
Harry śmieje się cicho pod nosem, a Louis ma ochotę rozpłynąć się, bo jest to tak uroczy widok, że mógłby go oglądać do końca życia i nigdy, przenigdy nie miałby dość patrzenia.
- Chłoptasiu?
- Mogłem cię nazwać dziewczynką - Louis wzrusza ramionami i z powrotem zsuwa się na poduszki zakopując w pościeli, a Styles głośno wzdycha.
- Dobrze, kochanie. Idź spać.
- Pod jednym warunkiem.
- Słucham - brunet zakłada ręce na piersi.
- Zaśpiewaj dla mnie.
- Um... okay. Dobrze - mówi niepewnym głosem. Kładzie się obok przyjaciela i obejmuje go od tyłu nos wtulając w miękkie kosmyki włosów. - Co chcesz usłyszeć?
- Coś twojego. Zdecydowanie.
- To ma być...
- Chcesz, bym zasnął, więc spokojne, delikatne...
Harry myśli przez chwilę, aż w końcu przesuwa się nieznacznie i chwilkę wierci, by uzyskać lepszą pozycję. Chce śpiewać wprost do ucha szatyna, chce by to nie były zwykłe słowa. Odchrząka cicho i zaczyna śpiewać.
(x)
- Settle down with me. Cover me up. Cuddle me in. Lie down with me and hold me in your arms.
Louis czuje, że nie zaśnie. Choćby nie wiem co.
- And your heart's against my chest, your lips pressed to my neck. I'm falling for your eyes, but they don't know me yet. And with a feeling I'll forget, I'm in love now.
Przekręca się tak, że leży teraz twarzą w twarz z zielonookim i czuje się jednocześnie niedobrze i najlepiej w swoim życiu. To uczucie przyprawia go o dreszcze i gęsią skórkę, sprawia, że znowu ma ochotę śmiać się jak wariat i płakać tak długo, aż zabiorą go do psychiatryka i zawiną w kaftan bezpieczeństwa. Zdaje sobie sprawę co to jest i boi się tego uczucia, ale jednocześnie czuje się tak wspaniale, tak rześko, jakby umarł i narodził się na nowo, a coś takiego jak smutek, panika, złość miało go nigdy więcej nie dotyczyć.
- Kiss me like you wanna be loved... You wanna be loved... You wanna be loved. This feels like falling in love... Falling in love... We're falling in love.
Ta scena jest tak podobna, ci sami bohaterowie, podobna sceneria i Louis znowu nie może się oprzeć temu wzrokowi. Czuje się słaby i silny jednocześnie, ale coś mówi mu, że tym razem nie zostanie odrzucony. Dlatego to robi.
Całuje go. Długo, rozpaczliwie, jakby Harry był jego ostoją, świecącą mocnym światłem latarnią podczas burzy, jakby był pocieszeniem w depresji, słońcem rozświetlającym ciemność, nadzieją na lepsze jutro, przyjaznym słowem w gorszy dzień, oazą na pustyni, ogniem na biegunie.
Całuje, jakby miał go nigdy więcej nie zobaczyć.
Brunet łapie Louisa za biodra i unosi do góry tak, że teraz mniejszy góruje nad nim, a pocałunek staje się mniej słodki, mniej proszący, a bardziej namiętny. Harry oddycha ciężko przez nos, a Tomlinson już dawno się dusi, ale nie chce, nie potrafi się oderwać. Ociera się lekko kroczem o przyjaciela i czuje, jak ten twardnieje. Uśmiecha się lekko i schodzi pocałunkami na szczękę. Robi malinkę na kawałku skóry łączącym szyję z ramieniem, a potem znowu wraca do ust. Do tych słodkich, malinowych ust, w których jest tak cholernie zakochany i boleśnie tego uczucia świadomy, że czuje, jakby coś miało go zaraz rozerwać od środka. Gdy Harry rozchyla wargi wsuwa do nich swój język, po czym przejeżdża nim po podniebieniu chłopaka. Śmieje się cicho, gdy ten wydaje z siebie jęk i odchyla się do tyłu. Patrzą na siebie zarumienieni, ich oczy błyszczą, a klatki piersiowe unoszą i opadają we wspólnym rytmie. Louis przygryza wargę i sięga dłońmi do koszulki zielonookiego, by ją zdjąć. Udaje mu się to w czasie krótszym, niż by się spodziewał i wraca do całowania ciała przyjaciela ściskając jednocześnie jego pośladki. Przygryza sutki i składa delikatne pocałunki na umięśnionym brzuchu. Schodzi jeszcze niżej i teraz jego twarz znajduje się naprzeciwko krocza Harry'ego. Patrzy na niego przez chwilę spod wachlarza rzęs. Stara się zapamiętać tę chwilę, schować ją pod skórą i nigdy nie pozwolić, by się stamtąd wydostała. Styles wygląda jak uosobienie seksu, a szatyn czuje, że powinien zamówić w kościele mszę dziękczynną za to, że jego oczy dostąpiły zaszczytu oglądania tego cudownego widoku. Unosi się na rękach i z powrotem wpija w usta chłopaka jednocześnie dłonią pieszcząc przez spodnie.
- Kurwa, nie - wydostaje się z ust bruneta po tym, jak wypycha biodra w stronę dotyku przyjaciela. Brunet kładzie ręce na jego ramionach delikatnie od siebie odsuwając. Louis wygląda, jakby był bardzo wkurzony i jednocześnie miał ochotę się rozpłakać.
- Nie zrobisz tego znowu. Nie zrobisz mi tego.
Harry podsuwa się tak, że siedzi i kładzie dłonie na talii Tomlinsona przysuwając go do siebie. Składa krótki, czuły pocałunek na jego ustach i patrzy mu przez chwilę w oczy hardym wzrokiem.
- Zrobimy to, obiecuję. Tylko pozwól mi to wszystko odkręcić. Pozwól mi odkręcić związek z Zaynem. Nie chcę go zdradzić, zrozum. Porozmawiam z nim, przeproszę. Wtedy będziemy mogli być razem.
- Skąd wiesz, że chcę z tobą być? - pyta Louis z lekkim uśmiechem, a Styles już wie, że został udobruchany.
- Skoro nie chcesz, to dlaczego ledwo powstrzymywałeś się od obciągnięcia mi?
- Ja?
- Tak, ty - zielonooki rysuje palcami kółeczka, gdy całują się chwilkę. - Okay. A teraz spać - śmieje się krótko, gdy chłopak posyła mu spojrzenie pod tytułem ,,are you fucking kiddin' me". - Chociaż spróbuj. Dla mnie.
- Dobrze - szatyn schodzi ze Stylesa i kładzie się z powrotem pod kołdrę naciągając ją aż pod samą szyję.
- Dobry chłopczyk - Harry zakłada na siebie koszulkę i posyłając jeszcze jeden uśmiech chłopakowi wychodzi starając się zamknąć drzwi jak najciszej. Szybko pokonuje korytarz, mija salon i już chce wychodzić, gdy drogę zachodzi mu mama Tomlinsona. Brunet nie sądzi, by miała mu coś miłego do powiedzenia, gdy widzi jej zaciętą, zirytowaną minę.
- Um... Louis zasnął, radziłbym nie budzić.
Jest niezręcznie.
- Nick opowiadał mi o tobie.
- Wspaniale? - drapie się po głowie z miną wyrażającą zdenerwowanie i zakłopotanie. - Jeśli mówił coś złego, to pewnie kłamał - próbuje rozładować napięcie słabym żartem, ale twarz kobiety nie staje się ani odrobinę mniej łagodna.
- Więc... - zaczyna kołysać się na piętach.
- Więc jeśli kiedykolwiek skrzywdzisz mojego syna, to możesz się pożegnać ze swoim penisem.
- Cudownie - uśmiecha się. - Może pani uwierzyć, że jestem przerażony. Wezmę sobie te słowa do serca. Mogę już iść? - wymija ją bezceremonialnie i wychodzi nie czekając na odpowiedź. Szczerzy się niemiłosiernie, gdy wybiera numer Nialla Horana. Dowiaduje się od niego adresu Danielle, po czym zamawia taksówkę. Nic nie może się lepiej układać.
Gdy dojeżdża pod dom dziewczyny nie jest już taki wesoły, ale nadal nie potrafi nie okazać radości chociażby lekko wygiętymi ku górze kącikami ust. Wita się z panią Peazer, która wygląda jakby była zmartwiona i odbywa z nią krótką rozmowę na temat jej córki. Rzeczywiście, gdy Harry wchodzi do jej pokoju Danielle wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy.