Rozdział XVI - Kocham Cię

Sądzę, że było warto czekać, bo... zresztą sami zobaczycie. Obiecuję, że dużo się dzieje.
Autorka wyraża zgodę na ,,skrobniecie ojca Harry'ego przez łeb" (pierwszy raz słyszę takie określenie, ale pewnie pochodzę z zupełnie innej części Polski). A co do bohaterów, to Harry dla mnie jest Harrym z końca 2012, ale ze stylem aka Harry z drugiej połowy roku 2013, a Louis jest Louisem z 2012 roku, a co do jego stylu, to bywa różnie, jak według mnie pasuje do sytuacji. c:
Matko, jak dziwnie się czuję, nazywając siebie autorką, aż się wzruszyłam.
Co do całego fanfiction, to jakoś tak wyszło, że z pewnych wątków zrezygnowałam i pewnie powoli będziemy się zbliżać do końca, chociaż ze mną to nigdy nic nie wiadomo, pewnie wpadnie mi do głowy jakiś niedojebany pomysł, którego będę musiała użyć i się rozciągnie, pożyjemy zobaczymy.
Serdecznie proszę o jakikolwiek komentarz i dziękuję osobom, które komentują, to wiele dla mnie znaczy loves.
____________________________________
Louis uchyla powieki i zamglonym wzrokiem spogląda w górę. Dostrzega Harry'ego, który już nie śpi, tylko się w niego wpatruje. Wciąga głośno powietrze gdy zielonooki sięga do jego twarzy i przeciąga delikatnie palcami najpierw po brwi, wygładzając ją, następnie przeciera kciukiem po policzku i obrysowuje linię ust przyjaciela.
Louis patrzy się jak zafascynowany w jego oczy, które w tym bladym świetle mają wyjątkowo ciemny odcień zieleni. Unosi się trochę na poduszce tak, że ich twarze są na tej samej wysokości, a nosy dzieli milimetr od zderzenia się.
Ma ochotę płakać się i śmiać jednocześnie, odepchnąć go i złączyć wargi w czułym pocałunku, zamknąć oczy i nigdy tego nie zrobić, by móc wieczność patrzeć w te błyszczące tęczówki.
Poddaje się, gdy Harry obejmuje go w pasie przyciągając do siebie. Łączy ich wargi, a Styles sztywnieje pod wpływem jego dotyku, ale nie odtrąca go, nawet nie zabiera dłoni z jego talii. Louis uznaje to za dobry i znak i zaczyna delikatnie poruszać ustami. Już w tym momencie żałuje, że to zrobił, ale nie ma odwrotu. Serce niemal wyrywa mu się z piersi, gdy zielonooki przenosi swoją wielką dłoń wyżej na jego plecy i bardziej przyciska do swojego ciała, leniwie oddając pocałunek, ale nie daje tego po sobie poznać. Unosi rękę i opuszkami palców dotyka zarysu szczęki Harry'ego. Decyduje się rozchylić usta i delikatnie przejeżdża językiem po dolnej wardze przyjaciela, który natychmiast się odsuwa. Patrzą się na siebie chwilę w milczeniu. Mina Stylesa jest surowa i ciężko oddycha przez nos, natomiast Louis jest bardzo niepewny tego, jak zareaguje chłopak.
- P - przepraszam - jąka się. Ma wielką ochotę się rozpłakać, wrócić do domu Liama, zwinąć w kłębek w jakimś kącie i zniknąć z deszczowego Londynu pojawiając się na jakiejś wysepce na Karaibach, gdzie nikt go nie zna. Zbyt kusząca propozycja, by chociaż jej nie rozważyć.
- Louis.
- Tak?
- Wyjdź.
- Ale ja...
- Wyjdź.
- Przepraszam.
- Wyjdź.
- Dlaczego?
- Nie chcę zrobić czegoś, czego mógłbym potem żałować.

***
- Harry, krwawisz - mówi Zayn, po czym delikatnie przejeżdża kciukiem po mocno zaczerwienionej wardze swojego chłopaka patrząc na niego z czułością wypisaną na twarzy, a Styles chce jęknąć na ten widok. Jak mógł być taki głupi i wejść w ten związek? Jak mógł być taki głupi i odtrącić wczoraj Louisa? Jak może być taki głupi, że nadal siedzi w miejscu i wpatruje się w namiętnie całujących Eleanor i Tomlinsona?
- Dzisiaj moich rodziców nie ma w domu - mówi dziewczyna głosem, który pewnie w jej mniemaniu uchodzi za przepełniony pożądaniem i jest kwintesencją seksapilu, ale zamiast tego Harry'emu robi się niedobrze. - Więc moglibyśmy...
- Tak, jasne El - zielonooki ponownie zaciska pięści i wraca do gryzienia wargi, gdy Louis, jego Louis, obejmuje ją silnie w pasie i znowu całuje, jedną dłoń wplatając w długie włosy Calder. - Bardzo potrzebuję dobrego seksu, dawno tego nie robiliśmy - dodaje, gdy odsuwają się od siebie z głośnym mlaśnięciem.
Styles pęka. Gwałtownie wstaje i wybiega ze szkoły nawet nie kłopocząc się z zabraniem plecaka, a szatyn wie, że osiągnął cel. Jego uśmiech automatycznie się poszerza i staje bardziej szczery, pojawiają się drobne zmarszczki wokół oczu. Wie, że w domu swojej dziewczyny cały czas będzie myślał tylko o nim, wie, że będzie zastanawiał się, jakby było robić to z n i m, ale teraz już ma pewność, że wygra zakład. Prędzej, czy później. Dwa tygodnie, które mu zostały w zupełności wystarczą.
Zayn zauważa dziwne zachowanie Harry'ego.
Nikt nie zauważa Danielle, która ucieka do łazienki i po chwili zamiast cichego szlochu w pustym pomieszczeniu rozlega się odgłos wymiotowania.

***
Zayn stoi patrząc znudzonym wzrokiem na zwykły, duży, rodzinny dom oświetlony policyjnymi syrenami. Cały ogród jest w taśmie, wszędzie stoją jacyś ludzie i kręcą się podirytowani mundurowi, którzy starają się rozpędzić mały tłum. W sumie to go to nie dziwi. To się nazywa mieć wrodzonego pecha. Wie, że tym razem pójdzie siedzieć. Za niewinność, oczywiście, ale ten zbieg okoliczności nie przejdzie. Nie uda mu się.
Widzi zapłakanych rodziców Eleanor, chłopaka, z którym ma geografię. Na imię ma chyba Colin i widocznie jest sąsiadem dziewczyny, bo stoi w kapciach - króliczkach na chodniku i przypatruje się wszystkiemu oczami wielkimi jak spodki i z ręką zakrywającą usta. Chyba widział ich na przerwie jak rozmawiali, może się przyjaźnili. Musi być w szoku.
Zayn wie, że jutro do jego domu zapuka dwóch funkcjonariuszy, którzy zabiorą go na komisariat. Nie ma alibi. Zamkną go w pierdlu. A prawdziwy zabójca, kimkolwiek on jest, pozostanie na wolności.
Z tego, co udało mu się podsłuchać, to Eleanor została zabita tak samo jak Perrie. Na pewno skojarzą te dwa fakty. I teraz nikogo już nie będzie obchodziło, że nie ma dowodów. Jest tego boleśnie świadomy.
Wzdycha głośno decydując się odejść, żeby poużalać się nad sobą w zaciszu swojego pokoju, ale jego wzrok pada na Louisa, który idzie w stronę domu swojej dziewczyny z nisko pochyloną głową. Ma na sobie ciemne, chyba granatowe Vansy, grube skarpetki w jakieś wzorki, bardzo obcisłe czarne rurki i lekko podwinięty, luźny sweter. Do jego oczu widocznie dociera światło bijące wciąż od syren, bo podnosi głowę ze zmarszczonymi brwiami. Gwałtownie przyspiesza kroku, gdy widzi zamieszanie. Zayn obserwuje, jak chłopak zaczepia truchtającego policjanta zapewne pytając o to, co się dzieje. Rozmawiają chwilę, a potem Tomlinson idzie za funkcjonariuszem do budynku.
Malik odchodzi. Nie ma tu nic więcej do roboty.

***
Harry siedzi pochylając się nisko nad swoją kartką. Trwa biologia, a oni mają właśnie kartkówkę. Naprawdę gówno go obchodzą jakieś mitochondria nie mitochondria i to, do czego one służą, ale próbuje się jednak choć trochę wysilić, by zadowolić surową nauczycielkę.
Z zaciekawieniem unosi głowę, gdy w całej klasie rozlegają się dwa stanowcze puknięcia w drzwi, które otwierają się sekundę potem.
Na widok policjantów Zayn uśmiecha się wszystkowiedząco i tylko czeka, aż usłyszy swoje nazwisko z ich ust. Mężczyźni wywołują go i Tomlinsona, który pojawił się dziś w szkole z podkrążonymi oczami.
Jeszcze nikt z uczniów z wyjątkiem Louisa, Zayna i Collina nie wie o tym, co stało się z Eleanor. Danielle wygląda na zrozpaczoną, że nie może się do niej dodzwonić, ale nie domyśla się prawdy i niewiedza w tym wypadku jest błogosławieństwem.
Harry protestuje, gdy chłopcy wstają ze swoich miejsc, więc on też zostaje zabrany z klasy. Gdy idą korytarzem chce mu się śmiać i wie, że to jest chore, ale nie przejmuje się tym i po prostu udaje zdezorientowanego całą sytuacją ukrywając rozbawienie pod zmarszczonymi brwiami i skierowanymi w dół kącikami ust.
Na komisariacie dostaje pytania, których spodziewał się usłyszeć (,,Czy Zayn/Louis zachowywali się ostatnio dziwnie? Czy mówili ci o swoich planach na wczorajszy wieczór? Czy wysyłali ci niepokojące wiadomości?"). Decyduje się zaczekać na korytarzu aż inni policjanci skończą przesłuchiwać jego przyjaciół. Po tym, czego się dowiedział nie ma już ochoty wracać na lekcje. Kupuje M&M's w automacie i wolno je zjada przeżuwając każdy orzeszek dokładnie pięćdziesiąt razy, chociaż i tak pod koniec jest to już tak dokładnie zmielona papka, że inne powinny się za siebie wstydzić i brać z niej przykład. Robi to od tak. Dla zabicia czasu. Koło dwunastej widzi panią Foster, która mija go typowym dla siebie dziarskim krokiem i wchodzi bez pukania do jednego z wielu pomieszczeń, jakby była u siebie. Widocznie przyjechała tu, by pomóc w sprawie.
Godzinę później z jednego z pokoi wychodzi Louis. Jego włosy są potargane, skóra szara, a oczy jeszcze bardziej podkrążone, jeśli to w ogóle możliwe. Opada na krzesło nie zwracając uwagi na przyjaciela i chowa twarz w dłoniach. Wygląda na kompletnie wyczerpanego.
- Zabierz mnie do domu - szepcze,  a jego głos przyprawia Harry'ego o ciarki.
- Do Liama?
- Nie.
- Dok...
- Do mamy.
- Okay.

***
Jadą w ciszy. Louis wygląda przez okno, a Harry obserwuje go. Teraz dopiero czuje, jak zmęczony jest, ale i tak nie może równać się z szatynem.
Nie zamieniają też słowa gdy wchodzą po schodach do rodzinnego mieszkania Tomlinsona. Drzwi otwiera im Jay, która natychmiast zagarnia swojego najstarszego syna w ciasny uścisk, ale on tylko mruczy ,,mamo", przeciągając sylaby. Kobieta wypuszcza go z objęć, patrzy na niego przez chwilę i natychmiast zabiera do pokoju, gdzie na łóżku leży świeża pościel, a kurze są dokładnie starte. Widać wiedziała lub miała nadzieję, że Louis wróci do domu lada dzień.
Chłopak w ubraniu rzuca się na łóżko i nie rusza się przez kilka dobrych minut.
- Ja się nim zajmę - mówi Harry.
- Ale...
- Proszę.
- Dobrze.
Styles podchodzi do szatyna i delikatnie zsuwa mu z nóg buty i skarpetki, po czym delikatnie głaszcze go po głowie myśląc, że ten śpi.
- Kocham cię, wiesz? - niebieskooki odzywa się, a jego głos jest zagłuszony przez kołdrę. To całkowita prawda, ale brunet nie może się dowiedzieć jak bardzo jest w nim zauroczony. Jeszcze nie teraz.
Przewraca go na plecy, ściąga mu spodnie, a następnie przykrywa kołdrą, po czym przysuwa krzesło do łóżka i siada na nim, jakby był czuwającym przy łóżku chorego. Czeka aż oddech przyjaciela unormuje się, a na twarz wstąpi delikatny uśmiech. Gdy to się dzieje z jego oka wypływa samotna łza.
- Nie wiem.
Zdaje sobie sprawę, że wpadł.
Na dobre.

9 komentarzy:

  1. O mój Boże to jest takie boskie ze zaraz zemdleje
    @nakedxash

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, że dodałaś to teraz bo miałam pretekst żeby odłożyć na chwilę cywilizację Sumerów i Arkadów :p jejku cudowny rozdział ❤ ale jak to zbliżamy się do końca? :( @girl_lovesdraco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akadów* :) oops mój błąd
      @girl_lovesdraco

      Usuń
    2. Idealny rozdział ♥ warto było na niego czekać
      szok był.. jestem bardzo ciekawa kto jest tym mordercą albo jak dalej ułożą się losy Larry'ego

      Usuń
  3. aaaa matko. TO MNIE ZASKOCZYŁAŚ!!! Ale nadal sądzę, że to Zayn zabił :P i się powtórzę...skrobnij Styles'a w łeb :P ( moje powiedzanka są mieszanką ze świetokrzyskie i łódzkiego więc często dziwnie gadam :P)
    I Louis jest deklem, bo ma chodzić z Harrym i koniec! Inaczej się panie Tomlinson nie bawimy! zresztą twoja dziewczyna nie żyje, panie świeć nad jej duszą, więc Harry z chęcią cię pocieszy! Wiem, że to co pisze jest chore :P
    Czekam z niecierpliwością na następny i wykorzystam sytuację ;)
    Jeśli potrzebowałabyś zwiastunu do swoich wspaniałych ff to zapraszam na http://dark-trailer.blogspot.com/ !
    koniec reklam :P
    czekam, czekam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O MÓJ BOŻE.
    Co ty wyprawiasz?! przez ciebie nie będę spać po nocach lksednfcwrejymhvgtf
    Teraz będę się zastanawiać nie tylko kto zamordował Perrie ale i Eleanor!
    I co Zayn ma z tym wszystkim wspólnego?
    NOM.
    Relacja Harry'ego i Louisa coraz bardziej mnie intryguje...
    @PolishCurls

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ten rozdział omg, nie wiem co o nim myśleć...
    Przez chwilę przez myśl mi przemknęło że to może Harry zabił Eleanor, to w sumie byłoby logiczne, ale oby nie :C
    i ten Larry awh kjdhaskdhfj chociaż na początku po tym pocałunku trochę się przestraszyłam, że Haz tak się zachował
    Jeju ten rozdział jest taki świetny, ja chcę już dalej oki
    Kocham Cię i życzę weny xxx
    @ahmyHazz

    OdpowiedzUsuń
  6. no zaciekawiło mnie to, choć na początku się pogubiłam i nie wiedziałam co i jak :)
    Elka? no ciekawe, ciekawe :o
    do następnego x

    @boobmixer_

    OdpowiedzUsuń
  7. "wyjdź" - jak można tak wyrzucić chłopaka z którym się przed chwilą całowało z domu?! lol
    ale końcówka za to jest zarabista i tyle :)
    Perrie a teraz El?! co tu jest grane hmm?
    czekam na nn rozdział i proszę pociagnij to jeszcze dluugoo - nie kończ już :(
    życzę weny
    @bicz_plisss

    OdpowiedzUsuń