Rozdział III - Dla mamy.

Na początku chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, zrobić małą reklamę i ostrzec przed jedną rzeczą. No więc dziękuję za komentarze, nawet nie wiecie ile ona dla mnie znaczą. Było ich znacznie mniej, niż ostatnio, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Jeśli chodzi o długość... Przykro mi, ale musicie się przyzwyczaić, chyba nie potrafię pisać dłuższych.
W kwestii reklamy, to nie wiem, czy nie obrzydzają was przypadkiem hetero fanfiki, ale cóż. W każdym razie zapraszam serdecznie na moje ff o Harry'm - mentalfanfiction.blogspot.com. Może tamto też wam się spodoba, jest zupełnie inne niż wszystkie.
Na koniec chciałabym ostrzec wszystkich czytelników. Nie przywiązujcie się zbytnio do postaci, bo mam tendencję do zabijania bohaterów (w tamtym ff zaplanowałam już min. 7 śmierci). W tym przypadku na pewno umrze jedna i nawet wiem kto, ale zapewne będzie więcej.
Miłego czytania, bo dzieje się. xx
________________________________________________
Harry przeszedł przez drzwi i oparł się o ścianę wzdychając głośno. Zachowywał się jak zakochana czternastolatka, ale nie przeszkadzało mu to. Może i nie był czternastolatką, ale był zakochany. I to bardzo. I właśnie przeprowadził rozmowę z chłopakiem, który tak bardzo mu się podobał. Normalną, swobodną rozmowę. Dla Harry'ego był to niewątpliwy sukces.
Chłopak odkleił się w końcu od ściany i ruszył korytarzem mijając kolejne klasy. W końcu kiedy miał już wchodzić do szatni usłyszał swoje nazwisko wypowiedziane ostrym, surowym głosem. Kirkland. No tak.
-Styles, gdzie się wybierasz? - spytała, na co Harry obrócił się wolno na pięcie z bezczelnym uśmieszkiem.
-Do szatni proszę pani.
-Nie powinieneś być na lekcji? - spytała marszcząc brwi i ściągając usta.
-Skąd taka myśl?
-Jest już grubo po dzwonku.
-No i? - popatrzył na nią spode łba nie przestając się uśmiechać.
-Co teraz masz? - nie odpowiedziała na pytanie.
-Nic proszę pani.
-Wiem, że powinieneś być teraz na biologii.
-Skoro wiesz, to po co się pytasz? - prychnął.
-Nie jestem twoją koleżanką - zrobiła krok do przodu.
-I nie zmieniajmy tego. Swoją drogą to miłe, że nauczyła się pani mojego planu zajęć na pamięć. Będzie mnie pani odprowadzała do domu? Na prawdę nie trzeba, nie jestem już taki mały, trafię do swojego mieszkania. Może mi pani wierzyć, nie trzeba się o mnie tak martwić. To miłe z pani strony, dziękuję za troskę.
Felicity Kirkland oczy praktycznie wyszły z orbit i zaczęła się trząść.
-Styles... Na lekcje. Już - wydusiła w końcu z siebie głosem brzmiącym tak, jakby za chwilkę miała eksplodować.
Harry parsknął śmiechem, odwrócił się i ponownie ruszył w kierunku szatni, ale postanowił nie wkurzać jeszcze bardziej dyrektorki, więc minął pomieszczenie i skręcił w prawo, w kolejny korytarz. Zatrzymał się i wyjrzał zza ściany. Nauczycielka westchnęła głośno, poprawiła włosy i swoją wybitnie ohydną garsonkę, po czym wyprostowała się niczym kapral, przyjęła obojętną minę, odwróciła i poszła zapewne nadal patrolować korytarze.
Harry zaczął się śmiać, wyszedł zza ściany i podszedł do swojej szafki.  Wepchnął do niej swoje książki i z trudem wyciągnął gitarę. Potem jakoś znalazł tekst swojej piosenki bez zwalenia wszystkich rzeczy na siebie i ostrożnie ruszył do wyjścia, ale na szczęście nie spotkał już ani dyrektorki, ani żadnego z innych pedagogów. W końcu pchnął drzwi wyjściowe i wyszedł ze szkoły na oblany słońcem dziedziniec. Spojrzał na murek, na którym jeszcze kilkanaście minut temu rozmawiał z Louis'em. Harry uśmiechnął się szeroko na widok leżącego chłopaka. Wyglądał pięknie, promienie słońca grały w jego jasnobrązowych włosach, znajdujących się jak zwykle w artystycznym nieładzie, i oblewały bladą jeszcze po zimie skórę. Biała koszulka w czarne, cieniutkie paski odsłaniała kawałek nagiej skóry tuż nad linią granatowych spodni. Harry przystanął przygryzając wargę. Tak bardzo chciał w tamtym momencie przejechać dłonią po osłoniętym materiałem torsie chłopaka. Tak bardzo chciał dotknąć swoimi ustami tych delikatnych, różowych warg szatyna, wsunąć pomiędzy nie swój język. Ale nie mógł. Harry potrząsnął głową wprawiając w ruch swoje niesforne kosmyki kręconych włosów i zrobił kilka kroków do przodu, na co Louis podniósł głowę otwierając oczy.
-O, hej - uśmiechnął się, po czym powrócił do siedzącej pozycji. - To w końcu usłyszę twoją perfekcyjną piosenkę?
-Na to wygląda - westchnął Harry siadając koło szatyna, po czym kilka razy przejechał plektronem po strunach patrząc na tekst piosenki. - Darling, I've been waiting for you all my life. Crossed towns and hills, and river for you. All my life. 
Louis rozmarzył się na dźwięk głosu Harry'ego. Brzmiał perfekcyjnie. Mimo, że gdy mówił jego głos miał lekką chrypkę, teraz wyciągał wysokie dźwięki, które brzmiały idealnie. Jego włosy okalały twarz jak aureola sprawiając, że Louis czuł, jakby chłopak był dla niego nieosiągalny. Nierealny. Zbyt perfekcyjny by istnieć. Jak anioł. Harry zdecydowanie wyglądał jak anioł. Harry zdecydowanie brzmiał jak anioł. Dla Louis'a Harry zdecydowanie był aniołem. Jak w tej powieści, gdzie anioły spokojnie chodziły po powierzchni kuli ziemskiej widoczne dla ludzi, którzy uważali ich po prostu za pięknych osobników rasy homo sapiens. Może ta zielonooka osoba z gitarą na kolanach była takim aniołem?
-Louis - chłopak przerwał mu rozmyślania. - Teraz ty.
Szatyn wzdrygnął się uśmiechając szeroko i spojrzał na tekst. 
-Przepraszam, zamyśliłem się. Masz piękny głos - powiedział, a w jego słowach Harry wyraźnie dosłyszał szczerość. Cały rozpromienił się na ten komplement i spuścił wzrok lekko rumieniąc. Opryskliwy, małomówny, nieempatyczny i we wszelkich środowiskach uważany za gbura syn Tego rockmana właśnie się zarumienił? Tomlinson nie mógł w to uwierzyć.
-Graj - powiedział w końcu podnosząc kartkę z tekstem z ławki, ale kiedy Harry szarpnął za struny nie wydał z siebie żadnego dźwięku. - Przepraszam, ale... gdzie skończyłeś?
Styles delikatnie przybliżył się tak, że ich ramiona się stykały i musnął opuszkiem palca słowo rozpoczynające trzecią zwrotkę. Uniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Różnica między nosami wynosiła nie więcej niż dwa centymetry i Harry gdyby chciał z powodzeniem mógłby policzyć wszystkie drobniutkie piegi zdobiące nos szatyna. Harry gdyby chciał z powodzeniem mógłby pokonać te kilka centymetrów drogi między ich wargami i złączyć je w pocałunku, a Louis z pewnością by nie zaprotestował, ale pogłębił go. Chłopak jednak o tym nie wiedział. Spoglądali więc sobie w oczy nie chcąc przestać. Tomlinson mimowolnie oblizał usta. Nie mógł patrzeć dłużej w te perfekcyjne zielone tęczówki, których kolor był tak głęboki, że spokojnie można by go porównać do barwy najwyższej jakości szmaragdu, ale nie mógł też odwrócić wzroku. Harry w końcu opuścił oczy czując, że to, co przed chwilą wydawało się idealne, zamieniło się w coś niezręcznego.
-Mieliśmy śpiewać - wychrypiał. Oboje zdawali sobie sprawę, że to, co zdarzyło się kilkanaście sekund temu było zbyt intymne, by kiedykolwiek o tym wspominać w swoim towarzystwie. By kiedykolwiek o tym wspominać w jakimkolwiek towarzystwie. Ta sytuacja była dziwna, bo mimo, że znali się już dłuższy czas nie zamienili ze sobą słowa. Aż do tego dnia. To było bardzo dziwne. I niezręczne. Zdecydowanie niezręczne.
Louis pokiwał głową w zamyśleniu, a po chwili na jego twarz z powrotem powrócił uśmiech. Spojrzał na kartkę.
-Graj - mruknął, odchrząknął i zaczął śpiewać. - So won't you come here. It's written on my hand. I want it printed on your body, printed on your soul. Your love makes me a different man. I want it into my body, I want it...
Louis przerwał po tym, jak przez chwilę zawiesił wzrok na chłopaku. Chciał tylko zobaczyć, jak zareagował na jego głos. Spodziewał się zobaczyć uśmiech, może zniesmaczenie, ale nigdy nie spodziewałby się, że zobaczy łzy.
-Mój Boże, Harry. Dlaczego płaczesz? - przykucnął, aby spojrzeć na jego twarz, którą osłaniały loki.
-Popełniłem błąd, że pozwoliłem ci śpiewać tą piosenkę - wychrypiał zamykając oczy. Kolejne łzy zostały strącone z jego rzęs i zrobiły mokrą dróżkę na policzkach dostając się do brody i powoli skapując na spodnie.
-Dlaczego? Aż tak źle było? - spytał naiwnie szatyn. 
-Zapomnij - chłopak potrząsnął głową wprawiając w ruch kosmyki powykręcanych w każdą stronę czekoladowych włosów. Przetarł wierzchem dłoni skórę pod oczami, wstał, upchnął gitarę w futerał w który włożył też tekst piosenki, zarzucił sobie na plecy plecak i odwrócił się. Louis patrzył na to wszystko z lekko rozchylonymi ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Nawet nie podniósł się do poziomu twarzy Harry'ego. Po prostu obserwował. Wstał dopiero wtedy, kiedy brunet zbiegł po schodach nie przestając płakać.
-Czekaj - krzyknął pospiesznie zbierając swoje rzeczy i ruszając w pogoń za Styles'em. Mimo, że biegł, z trudem dogonił idącego szybkim krokiem chłopaka.
-Harry, proszę cię, nie płacz. Przecież nic się nie stało. Nie wiem co zrobiłem, ale przepraszam, żałuję. Błagam, nie płacz. Dlaczego to robisz? Zrobię co tylko chcesz, tylko nie płacz, błagam. Obiecuję, że nigdy więcej nie będę śpiewał, okay? Błagam, Harry. Nie płacz. Zrobię wszystko - jego głos też już zaczynał być płaczliwy. Patrzenie na tak smutnego chłopaka sprawiało mu ból, mimo, że do dzisiaj znali się tylko z widzenia. Louis prowadził ten monolog przez kilka przecznic, aż w końcu doszli przed drzwi domu rodziny Styles'ów, gdzie oboje się zatrzymali. 
-Harry, proszę - wyszeptał. Chłopak z lokami popatrzył na niego chwilę. W jego oczach wciąż błyszczały łzy, ale nie lały się już strumieniami. No i zniknęły te przepiękne iskierki, które pojawiały się, gdy się uśmiechał. Przygryzł delikatnie wargę zamyślając się, po czym otworzył futerał opierając go na nodze. Wyciągnął z niego kartkę z tekstem All My Life, wepchnął ją bez słowa do dłoni Louis'a, otworzył drzwi, przeszedł przez nie i bezceremonialnie nimi trzasnął zostawiając oszołomionego chłopaka na zewnątrz. Po chwili spojrzał na tekst. Nie miał pojęcia, dlaczego Harry mu go dał, ale coś musiało być na rzeczy. Dopiero teraz zauważył króciutki dopisek u dołu kartki zapisany tym samym charakterem pisma, co piosenka.
,,Dla mamy."
Des oczywiście usłyszał huk, ale nie przejął się nim. Jego syn pewnie pokłócił się z którymś z nauczycieli i dlatego jest zdenerwowany. Nie było potrzeby ruszenia się z wygodnej kanapy, ale rodzicielski obowiązek jednak tego wymagał, aby spytał się, co się dzieje w szkole. 
-Harry - zawołał szybko słysząc, że jego syn wchodził już po schodach. Chłopak szybko przetarł oczy i wrócił na parter.
-Tak tato? - spytał wchodząc do salonu i mając nadzieję, że Des nie zauważy jak bardzo wcześniej płakał.
-Harry... Dlaczego płakałeś? Coś się stało? 
-Nie, to nic takiego. Nie ważne tato, możesz mi wierzyć - odpowiedział. Zawsze był świetnym kłamcą, potrafił wymyślić świetną wymówkę niezależnie od sytuacji, ale teraz nie miał na to ani siły, ani ochoty.
-Wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim.
-Wiem, wiem.
-Więc dlaczego teraz nie powiesz mi prawdy? Nie płacze się bez powodu.
-Bez powodu nie, ale to na prawdę nie było nic takiego. Nie wiem, czemu się rozpłakałem, na prawdę. Nie zwracaj na mnie uwagi.
-Jesteś moim synem i...
-I spokojnie popalasz sobie przy mnie marihuanę. Nie zgrywaj przykładnego ojca, okay? Jeśli mówię, że to nic takiego, to mówię prawdę - po tych słowach odwrócił się i gdy był już w pokoju i pragnął jedynie włączyć komputer i porozmawiać z Zaynem, rozległ się dzwonek do drzwi. Było to dziwne, bo o tej porze raczej nieczęsto zdarzało się, aby ktoś pragnął zawitać do ich domu. Harry nadstawił więc uszu. Chciał się dowiedzieć tylko, kto to taki. Zadrżał, gdy usłyszał ten wyjątkowy głos. Niepowtarzalny. Idealny. Nie mógł się pomylić. To zdecydowanie musiał być Louis.
-Dzień dobry, czy zastałem Harry'ego? - przywitał się grzecznie. - Jestem jego kolegą ze szkoły. Mam do niego pewną sprawę.
-Jaką? - spytał Des.
-To dosyć prywatna sprawa, chciałbym o tym porozmawiać z Harry'm.
-Gadaj, dlaczego mój syn się rozpłakał, mały pedale.

11 komentarzy:

  1. nie spodziewałam się tego, że harry się rozpłacze asdfzxcvb cudowny rozdział
    @larrehapiness

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku słodki rozdział, sama prawie płakałam ;-; ale ojciec Harrego zjebal końcówkę tym "pedale" omg. Ok czekam na kolejny @miauczex

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały rozdział, ciekawe co będzie dalej jak Lou pójdzie do Harry'ego :3 czekam na następny x

    @cutiemix_x

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkie c: ja się zawsze przywiązuję do postaci więc twoje ostrzeżenia są na nic. Za to ja cię ostrzegam, że jeśli zabijesz kogoś do kogo szczególnie mocno się przywiąże to cię znajdę :) xx
    @girl_lovesdraco

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe ta końcówka :3 Lubię Desa (Desu mój miszczu xDD), dziki z niego ojciec. Awh Harry. Chyba domyślam się czemu się rozpłakał... Cóż i tak słodkie. I jego potyczka z dyrektorką(?)>>>>>
    Przerażają mnie twoje ostrzeżenia, ale jeżeli żaden główny bohater nie zginie to resztę może przeżyję... Może :/
    Wybacz za ten beznadziejny komentarz, wizja jutrzejszej historii mnie dobija :c
    @miru_sama

    OdpowiedzUsuń
  6. jeśli ani Harry ani Lou ine zginą przeżyję ;) fajny rozdział :D końówka mnie rozwaliła hah
    @Wiktori1D

    OdpowiedzUsuń
  7. końcówka- WAT? Mały pedale? Jeju, Des, chyba się nie polubimy..
    No i dlaczego tak naprawdę Harry płakał? Kiedy on śpiewał tą piosenkę do swojej mamy to było ok, a kiedy zaśpiewał to Louis..?

    OdpowiedzUsuń
  8. płakała razem z Harrym, wtf
    piękny rozdział, kochanie
    czekam na nn
    @xXxLouehxXx

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Harry sie rozpłakał :c ale końcówka najlepsza. Zwłaszcza ostatnie zdanie ;) do następnego

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział po prostu jedno wilekie WOW kdmcskdc , świetne opowiadanie, życze weny do dalszego pisania i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) - @directionerxo99

    OdpowiedzUsuń
  11. Cały rozdział js przecudowny ale to zdanie na końcu mną trochę wzdrygnelo
    chyba des mu nic nie zrobi, przynajmniej mam nadzieję
    czekam na następny
    @bicz_plisss

    OdpowiedzUsuń