Spełniam obietnicę i prośbę którejś z was. Voila!
____________________
Eleanor ostrożnie przygryzła wargę lustrując stojącą przed nią Danielle. Lekcje skończyły się już dwie godziny temu i dziewczyny postanowiły, że pójdą do domu Peazer, której rodzice wyjechali wczoraj w delegację. Znajdowały się w kuchni - Eleanor siedziała na stole, a Danielle opierała się o stojący po przeciwnej stronie blat.
-Więc co tam z tobą i Lou - spytała tancerka oblizując usta i dosyć sugestywnie wpatrując się w ciało dziewczyny przed nią.
-Nic ciekawego - dziewczyna wzruszyła lekko ramionami nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Nadal nic nie podejrzewa, ale chyba będę musiała mu o nas powiedzieć. Kiedyś. Chociaż nie bardzo mam ochotę to robić.
-Wolisz udawać? - Danielle lekko przechyliła głowę uśmiechając się delikatnie.
-Nie lubię go okłamywać, wiesz o tym, ale nie chcę go zranić. No i nie chcę, żeby ludzie się dowiedzieli... Boję się ich reakcji.
-Wszyscy w szkole wiedzą, że jestem lesbijką i tylko Kirkland to przeszkadza - stwierdziła Peazer wzruszając ramionami.
-I Liamowi.
-Ach, no tak. Ale to nieważne, w każdym razie tylko im. Dlaczego mieliby inaczej traktować ciebie?
-Nie wiem, po prostu... Ty jesteś bardziej odważna i lubiana niż ja.
-Bzdura - Danielle zeskoczyła ze stołu, rozszerzyła uda Eleanor i weszła pomiędzy nie, po czym złożyła krótki pocałunek na jej nosie. - Powiedz mi kto cię nie lubi, a się z nim policzę, obiecuję.
-Harry Styles.
-On nikogo nie lubi, kotek. Z wyjątkiem Louisa.
-Co? - Calder skrzywiła się lekko marszcząc brwi.
-Widziałam ich dzisiaj, jak razem śpiewali, a potem podobno nie było ich na lekcjach... Nie wiedziałaś o tym?
-Nigdy nie widzimy się w czwartki po lekcjach... Cholera, zabiję go. Nawet nie wiedziałam, że on śpiewa. Nawet nie wiedziałam, że on rozmawia z tym cholernym Stylesem. Cholera.
-Powtarzasz się kochanie - Danielle jeszcze bardziej docisnęła się do swojej dziewczyny. - I nie masz powodów, aby go zabijać, przecież on nic złego nie zrobił. Śpiewał tylko z jakimś chłopakiem, a potem poszli razem na wagary... Przecież on nawet nie jest gejem.
-Ale na takiego wygląda... Może być biseksualny, albo coś w tym stylu... I za tym głupim Stylesem oglądają się wszystkie dziewczyny i chłopacy w szkole, a Lou powiedział kiedyś, że ma ładne oczy... Zdradza mnie jak nic.
-A ty?
-A ja co?
-A ty go nie zdradzasz?
-Oj - Eleanor spuściła wzrok.
-Właśnie.
-Nie przejmuj się, to na pewno nie jest tym, czym myślisz, że jest - Danielle potarła w pocieszającym geście ramię dziewczyny.
-Mam taką nadzieję - westchnęła.
-A tym czasem może zajmiemy się czym innym - Peazer pochyliła się i złożyła na ustach swojej dziewczyny długi, namiętny pocałunek, po czym sięgnęła do jej spodni, by rozpiąć rozporek.
-Kiedy wracają twoi rodzice? - wydyszała Calder.
-Dopiero pojutrze.
***
Harry jęknął wplatając palce we włosy chłopaka pochylonego nad jego kroczem. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie się działo. Louis Tomlinson właśnie mu obciągał. To nie może być prawda. Szatyn powolnym ruchem polizał główkę i z ociąganiem wsunął ją do ust. Styles z całej siły próbował nie wypchnąć do przodu bioder i udało mu się to jedynie dzięki silnemu zaciśnięciu powiek, dłoni i warg, które po sekundzie i tak musiał rozchylić, by wydać z siebie przeciągłe westchnięcie i szybko nabrać powietrza. W pokoju było już i tak bardzo gorąco, a nie oddychanie to nie był najlepszy pomysł w tym wypadku.
Louis przestał zajmować się główką penisa Harry'ego i wziął go całego. Styles nie potrafił się powstrzymać - uchylił powieki i spojrzał spod nich na swojego chłopaka gdy penis uderzył o gardło szatyna.
Chwila, czyj to głos? Nikt nie powinien im przerywać. Styles zamyka oczy i ponownie je otwiera. Skąd wzięło się to oślepiające światło w przyciemnionym dotychczas pokoju? I gdzie jest Louis?
-Harry, przestań jęczeć z łaski swojej. Spóźnisz się do szkoły - chłopak słyszy głos Desa, a po chwili drzwi zatrzaskują się z hukiem.
-Kurwa - mruczy wyplątując się z pościeli. Kurwa, kurwa, kurwa. Dlaczego się nie domyślił, że to był tylko sen? Przecież to nie było możliwe, żeby te idealne usta owinęły się wokół niego... Ugh.
- Nie myśl o tym - mówi do siebie szukając w stercie ubrań czystych bokserek. Może gdyby tym razem nie kładł się nago spać nie przydarzyłoby mu się to. Chociaż to podlega wątpliwości. Wsuwa na siebie bokserki, a potem obcisłe czarne spodnie, podkoszulek w tym samym kolorze i burgundową koszulę w kratę znalezioną pod krzesłem, ale mimo to wciąż pachnącą proszkiem do prania i jakimś cudem niewymiętą. Podciąga spodnie odblokowując telefon i stwierdza, że wcale nie jest tak późno. Akurat dzisiaj Desowi zachciało się być dobrym ojcem i musiał go obudzić o siódmej... Siada na krześle i otwiera laptopa. Przecież szybkie sprawdzenie poczty mu nie zaszkodzi. Znajduje wiadomość od Zayna i otwiera ją biorąc łyka kawy zostawionej tu wczoraj wieczorem i smakującej okropnie. Przelatuje wzrokiem po literach, a szklanka upada z głośnym hukiem o zrobioną z czarnego dębu podłogę i rozbija się rozchlapując wszędzie płyn i rozsiewając po całym pokoju drobne kawałki szkła. Kurwa. Dziewczyna Zayna zamordowana? I pisze mu o tym w mailu? Chwila, jak ona miała na imię? Perrie? Tak. Kurwa. To ta ładna blondynka. Kurwa. Jak to możliwe do jasnej cholery? I dlaczego? Dlaczego ktoś miałby ją mordować? Co ona zrobiła?
Perrie Edwards nie żyje.
Harry roztrzęsionymi rękami wybiera numer Malika. Nie przejmuje się tym, że jego przyjaciel może jeszcze spać. Ma to głęboko w dupie, bo MUSI się dowiedzieć jak się teraz czuje. Pierwszy sygnał, trzeci, szósty. W końcu słyszy zmarnowane Halo i nie wie co powiedzieć.
-Hej... - jego głos jest bardziej zachrypnięty niż zwykle, ale co to ma za znaczenie w tamtej chwili, skoro jedna z najważniejszych osób dla jego jedynego przyjaciela nie żyje? - Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz i o tej porze, ale musiałem usłyszeć twój głos. Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć ty dupku? Zasnąłem ze dwie godziny temu, a ty mnie budzisz.
-Kurwa, przepraszam. Bardzo przepraszam. Okropnie przepraszam. Czemu tak krótko spałeś?
-Najpierw mnie naświetlali na policyjnym komisariacie, potem miałem kolejne przesłuchanie, tym razem moi rodzice mnie wzięli na trzygodzinną rozmowę, a potem nie mogłem zasnąć. Wspaniała noc, nie ma co. A, zapomniałem wspomnąć o tym, że jestem podejrzany o morderstwo i mam zakaz wyjeżdżania, więc nieprędko się spotkamy.
-Że co?!
-Bo widzisz... Perrie była w ciąży, o czym nie wiedziałem. I oni stwierdzili, że zabiłem ją, bo bałem się odpowiedzialności. Ślub i te sprawy.
-To najgłupsza rzecz, jaką słyszałem - Harry oparł się wygodnie.
-Według drogich policjantów z mojego miasta to bardzo prawdopodobna teza.
-A czemu cię nie zamknęli?
-Bo nie mają dowodów i mam alibi, ale wiesz, fakt, że mieszkam na drugim piętrze i nie miałbym jak zleźć, żeby pójść i ją zabić w jej własnym garażu ich nie przekonuje. Policjanci chyba myślą, że jestem jakimś jebanym Tomem Riddlem, który wyleciał ze swojego pokoju przez okno, poleciał na niczym do domu swojej dziewczyny, zwabił do garażu, zabił za pomocą zaklęcia Avada Kedavra i wrócił do domu.
-Spójrz na to z innej strony - zamkną cię w psychiatryku, a nie w pierdlu.
-Nie potrafisz pocieszać - zaśmiał się gorzko Zayn.
-Zawsze możesz im zagrozić jakimś patykiem, może się przestraszą.
-Ta. Wepchną mnie do kaftana bezpieczeństwa i skończę w kwadratowym pokoju pełnym kamer i z miękkimi ścianami.
-Oj nie przesadzaj. Nie będzie aż tak źle. Może od razu wsadzą cię do psychiatryka, a panią psycholog będzie jakaś młoda, ładna brunetka. Chociaż ja wolałbym przystojnego pana psychiatrę.
-Bo jesteś upośledzony - zaśmiał się Malik.
-Nie znasz się.
-Uwierz mi, że znam.
-E tam, nie prawda.
-A ty nie powinieneś iść do szkoły? Już ósma.
-Kurwa - Harry spojrzał na zegarek i natychmiast podniósł się z krzesła zamykając laptopa.
-No widzisz? Ja przynajmniej znam się na zegarku - zakpił Zayn.
-Ha, ha, ha. A ty nie idziesz do szkoły? - chłopak szybko zgarnął plecak, założył buty i zbiegł po schodach. Wypadł z domu nie żegnając się z Desem i zaczął biec w kierunku szkoły. Cholerny samochód, dlaczego musiał się popsuć, skoro właśnie teraz był najbardziej potrzebny?
-Nie wyobrażam sobie, żebym chodził do szkoły, kiedy moja dziewczyna nie żyje, a ja jestem podejrzany o morderstwo. Poza tym nie mam ochoty znosić tych wścibskich pytań. Nie wyjdę z domu.
-W sumie racja, głupie pytanie - Harry pokonał już połowę drogi i był nieźle zdyszany, ale szkoda mu było przerwać połączenie. - Kiedy będzie pogrzeb Perrie?
-Pewnie za kilka dni, może cztery, pięć... Najpierw musi być sekcja zwłok i w ogóle...
-Myślisz, że powinienem przyjechać?
-Ty? Dlaczego?
-No nie wiem, wesprzeć cię albo coś w tym stylu.
-Przecież byłem tylko jej chłopakiem, nie mężem.
-Ale mieliście mieć razem dziecko - chłopak zatrzymał się stwierdzając, że skoro i tak będzie spóźniony, to nie ma sensu się spieszyć i dyszeć, jakby się miało zaraz wypluć płuca.
-Nawet nie wiem, czy było moje.
-Ale...
-Przecież masz szkołę.
-Rozumiem, że mnie tam nie chcesz? - uśmiechnął się lekko unosząc jeden kącik ust.
-Wiesz, że chcę, ale nawet nie miałbyś gdzie mieszkać...
-A nie ma tam hoteli? - powoli ruszył.
-I twój ojciec się na to zgodzi?
-Nie wiem, pewnie tak.
-Skoro tak stawiasz sprawę, to czekam na ciebie.
-Przyjadę najbliższym pociągiem, okay?
-Dobra, dzwoń jak porozmawiasz z ojcem. Potrzebuję towarzystwa.
-Zapewnię ci je - zaśmiał się lekko, po czym się rozłączył. Kilka minut później ukazał mu się budynek szkoły. Na dziedzińcu siedziało kilka osób rozmawiających ze sobą albo palących papierosy czy skręty, ale nie zauważył nigdzie Louisa, pewnie był na lekcjach. Westchnął siadając na murku, po czym wyciągnął z torby paczkę papierosów. Niespiesznie zapalił, w końcu było jeszcze dużo czasu do następnej lekcji. Już niedługo spotka się z Zaynem, który zostanie uniewinniony, wróci do Londynu, po kilku dniach dołączy do niego przyjaciel i będzie idealnie. Tak. Idealnie. Odwrócił głowę w kierunku parku, gdzie spacerowało kilka matek z dziećmi i dwie lub trzy pary. Po chwili dostrzegł Eleanor i tę tancerkę, chyba Danielle. Czemu się tak rozglądają? Czemu trzymają się za ręce?
-Kurwa - mruczy do siebie w otępieniu. - Ona ją pocałowała.
Harry zeskakuje z murku z dźwięcznym śmiechem, podciąga spodnie, zgarnia plecak i kieruje się w kierunku dziewczyn.
To będzie piękny, piękny dzień.
____________________
Eleanor ostrożnie przygryzła wargę lustrując stojącą przed nią Danielle. Lekcje skończyły się już dwie godziny temu i dziewczyny postanowiły, że pójdą do domu Peazer, której rodzice wyjechali wczoraj w delegację. Znajdowały się w kuchni - Eleanor siedziała na stole, a Danielle opierała się o stojący po przeciwnej stronie blat.
-Więc co tam z tobą i Lou - spytała tancerka oblizując usta i dosyć sugestywnie wpatrując się w ciało dziewczyny przed nią.
-Nic ciekawego - dziewczyna wzruszyła lekko ramionami nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Nadal nic nie podejrzewa, ale chyba będę musiała mu o nas powiedzieć. Kiedyś. Chociaż nie bardzo mam ochotę to robić.
-Wolisz udawać? - Danielle lekko przechyliła głowę uśmiechając się delikatnie.
-Nie lubię go okłamywać, wiesz o tym, ale nie chcę go zranić. No i nie chcę, żeby ludzie się dowiedzieli... Boję się ich reakcji.
-Wszyscy w szkole wiedzą, że jestem lesbijką i tylko Kirkland to przeszkadza - stwierdziła Peazer wzruszając ramionami.
-I Liamowi.
-Ach, no tak. Ale to nieważne, w każdym razie tylko im. Dlaczego mieliby inaczej traktować ciebie?
-Nie wiem, po prostu... Ty jesteś bardziej odważna i lubiana niż ja.
-Bzdura - Danielle zeskoczyła ze stołu, rozszerzyła uda Eleanor i weszła pomiędzy nie, po czym złożyła krótki pocałunek na jej nosie. - Powiedz mi kto cię nie lubi, a się z nim policzę, obiecuję.
-Harry Styles.
-On nikogo nie lubi, kotek. Z wyjątkiem Louisa.
-Co? - Calder skrzywiła się lekko marszcząc brwi.
-Widziałam ich dzisiaj, jak razem śpiewali, a potem podobno nie było ich na lekcjach... Nie wiedziałaś o tym?
-Nigdy nie widzimy się w czwartki po lekcjach... Cholera, zabiję go. Nawet nie wiedziałam, że on śpiewa. Nawet nie wiedziałam, że on rozmawia z tym cholernym Stylesem. Cholera.
-Powtarzasz się kochanie - Danielle jeszcze bardziej docisnęła się do swojej dziewczyny. - I nie masz powodów, aby go zabijać, przecież on nic złego nie zrobił. Śpiewał tylko z jakimś chłopakiem, a potem poszli razem na wagary... Przecież on nawet nie jest gejem.
-Ale na takiego wygląda... Może być biseksualny, albo coś w tym stylu... I za tym głupim Stylesem oglądają się wszystkie dziewczyny i chłopacy w szkole, a Lou powiedział kiedyś, że ma ładne oczy... Zdradza mnie jak nic.
-A ty?
-A ja co?
-A ty go nie zdradzasz?
-Oj - Eleanor spuściła wzrok.
-Właśnie.
-Nie przejmuj się, to na pewno nie jest tym, czym myślisz, że jest - Danielle potarła w pocieszającym geście ramię dziewczyny.
-Mam taką nadzieję - westchnęła.
-A tym czasem może zajmiemy się czym innym - Peazer pochyliła się i złożyła na ustach swojej dziewczyny długi, namiętny pocałunek, po czym sięgnęła do jej spodni, by rozpiąć rozporek.
-Kiedy wracają twoi rodzice? - wydyszała Calder.
-Dopiero pojutrze.
***
Harry jęknął wplatając palce we włosy chłopaka pochylonego nad jego kroczem. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie się działo. Louis Tomlinson właśnie mu obciągał. To nie może być prawda. Szatyn powolnym ruchem polizał główkę i z ociąganiem wsunął ją do ust. Styles z całej siły próbował nie wypchnąć do przodu bioder i udało mu się to jedynie dzięki silnemu zaciśnięciu powiek, dłoni i warg, które po sekundzie i tak musiał rozchylić, by wydać z siebie przeciągłe westchnięcie i szybko nabrać powietrza. W pokoju było już i tak bardzo gorąco, a nie oddychanie to nie był najlepszy pomysł w tym wypadku.
Louis przestał zajmować się główką penisa Harry'ego i wziął go całego. Styles nie potrafił się powstrzymać - uchylił powieki i spojrzał spod nich na swojego chłopaka gdy penis uderzył o gardło szatyna.
Chwila, czyj to głos? Nikt nie powinien im przerywać. Styles zamyka oczy i ponownie je otwiera. Skąd wzięło się to oślepiające światło w przyciemnionym dotychczas pokoju? I gdzie jest Louis?
-Harry, przestań jęczeć z łaski swojej. Spóźnisz się do szkoły - chłopak słyszy głos Desa, a po chwili drzwi zatrzaskują się z hukiem.
-Kurwa - mruczy wyplątując się z pościeli. Kurwa, kurwa, kurwa. Dlaczego się nie domyślił, że to był tylko sen? Przecież to nie było możliwe, żeby te idealne usta owinęły się wokół niego... Ugh.
- Nie myśl o tym - mówi do siebie szukając w stercie ubrań czystych bokserek. Może gdyby tym razem nie kładł się nago spać nie przydarzyłoby mu się to. Chociaż to podlega wątpliwości. Wsuwa na siebie bokserki, a potem obcisłe czarne spodnie, podkoszulek w tym samym kolorze i burgundową koszulę w kratę znalezioną pod krzesłem, ale mimo to wciąż pachnącą proszkiem do prania i jakimś cudem niewymiętą. Podciąga spodnie odblokowując telefon i stwierdza, że wcale nie jest tak późno. Akurat dzisiaj Desowi zachciało się być dobrym ojcem i musiał go obudzić o siódmej... Siada na krześle i otwiera laptopa. Przecież szybkie sprawdzenie poczty mu nie zaszkodzi. Znajduje wiadomość od Zayna i otwiera ją biorąc łyka kawy zostawionej tu wczoraj wieczorem i smakującej okropnie. Przelatuje wzrokiem po literach, a szklanka upada z głośnym hukiem o zrobioną z czarnego dębu podłogę i rozbija się rozchlapując wszędzie płyn i rozsiewając po całym pokoju drobne kawałki szkła. Kurwa. Dziewczyna Zayna zamordowana? I pisze mu o tym w mailu? Chwila, jak ona miała na imię? Perrie? Tak. Kurwa. To ta ładna blondynka. Kurwa. Jak to możliwe do jasnej cholery? I dlaczego? Dlaczego ktoś miałby ją mordować? Co ona zrobiła?
Perrie Edwards nie żyje.
Harry roztrzęsionymi rękami wybiera numer Malika. Nie przejmuje się tym, że jego przyjaciel może jeszcze spać. Ma to głęboko w dupie, bo MUSI się dowiedzieć jak się teraz czuje. Pierwszy sygnał, trzeci, szósty. W końcu słyszy zmarnowane Halo i nie wie co powiedzieć.
-Hej... - jego głos jest bardziej zachrypnięty niż zwykle, ale co to ma za znaczenie w tamtej chwili, skoro jedna z najważniejszych osób dla jego jedynego przyjaciela nie żyje? - Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz i o tej porze, ale musiałem usłyszeć twój głos. Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć ty dupku? Zasnąłem ze dwie godziny temu, a ty mnie budzisz.
-Kurwa, przepraszam. Bardzo przepraszam. Okropnie przepraszam. Czemu tak krótko spałeś?
-Najpierw mnie naświetlali na policyjnym komisariacie, potem miałem kolejne przesłuchanie, tym razem moi rodzice mnie wzięli na trzygodzinną rozmowę, a potem nie mogłem zasnąć. Wspaniała noc, nie ma co. A, zapomniałem wspomnąć o tym, że jestem podejrzany o morderstwo i mam zakaz wyjeżdżania, więc nieprędko się spotkamy.
-Że co?!
-Bo widzisz... Perrie była w ciąży, o czym nie wiedziałem. I oni stwierdzili, że zabiłem ją, bo bałem się odpowiedzialności. Ślub i te sprawy.
-To najgłupsza rzecz, jaką słyszałem - Harry oparł się wygodnie.
-Według drogich policjantów z mojego miasta to bardzo prawdopodobna teza.
-A czemu cię nie zamknęli?
-Bo nie mają dowodów i mam alibi, ale wiesz, fakt, że mieszkam na drugim piętrze i nie miałbym jak zleźć, żeby pójść i ją zabić w jej własnym garażu ich nie przekonuje. Policjanci chyba myślą, że jestem jakimś jebanym Tomem Riddlem, który wyleciał ze swojego pokoju przez okno, poleciał na niczym do domu swojej dziewczyny, zwabił do garażu, zabił za pomocą zaklęcia Avada Kedavra i wrócił do domu.
-Spójrz na to z innej strony - zamkną cię w psychiatryku, a nie w pierdlu.
-Nie potrafisz pocieszać - zaśmiał się gorzko Zayn.
-Zawsze możesz im zagrozić jakimś patykiem, może się przestraszą.
-Ta. Wepchną mnie do kaftana bezpieczeństwa i skończę w kwadratowym pokoju pełnym kamer i z miękkimi ścianami.
-Oj nie przesadzaj. Nie będzie aż tak źle. Może od razu wsadzą cię do psychiatryka, a panią psycholog będzie jakaś młoda, ładna brunetka. Chociaż ja wolałbym przystojnego pana psychiatrę.
-Bo jesteś upośledzony - zaśmiał się Malik.
-Nie znasz się.
-Uwierz mi, że znam.
-E tam, nie prawda.
-A ty nie powinieneś iść do szkoły? Już ósma.
-Kurwa - Harry spojrzał na zegarek i natychmiast podniósł się z krzesła zamykając laptopa.
-No widzisz? Ja przynajmniej znam się na zegarku - zakpił Zayn.
-Ha, ha, ha. A ty nie idziesz do szkoły? - chłopak szybko zgarnął plecak, założył buty i zbiegł po schodach. Wypadł z domu nie żegnając się z Desem i zaczął biec w kierunku szkoły. Cholerny samochód, dlaczego musiał się popsuć, skoro właśnie teraz był najbardziej potrzebny?
-Nie wyobrażam sobie, żebym chodził do szkoły, kiedy moja dziewczyna nie żyje, a ja jestem podejrzany o morderstwo. Poza tym nie mam ochoty znosić tych wścibskich pytań. Nie wyjdę z domu.
-W sumie racja, głupie pytanie - Harry pokonał już połowę drogi i był nieźle zdyszany, ale szkoda mu było przerwać połączenie. - Kiedy będzie pogrzeb Perrie?
-Pewnie za kilka dni, może cztery, pięć... Najpierw musi być sekcja zwłok i w ogóle...
-Myślisz, że powinienem przyjechać?
-Ty? Dlaczego?
-No nie wiem, wesprzeć cię albo coś w tym stylu.
-Przecież byłem tylko jej chłopakiem, nie mężem.
-Ale mieliście mieć razem dziecko - chłopak zatrzymał się stwierdzając, że skoro i tak będzie spóźniony, to nie ma sensu się spieszyć i dyszeć, jakby się miało zaraz wypluć płuca.
-Nawet nie wiem, czy było moje.
-Ale...
-Przecież masz szkołę.
-Rozumiem, że mnie tam nie chcesz? - uśmiechnął się lekko unosząc jeden kącik ust.
-Wiesz, że chcę, ale nawet nie miałbyś gdzie mieszkać...
-A nie ma tam hoteli? - powoli ruszył.
-I twój ojciec się na to zgodzi?
-Nie wiem, pewnie tak.
-Skoro tak stawiasz sprawę, to czekam na ciebie.
-Przyjadę najbliższym pociągiem, okay?
-Dobra, dzwoń jak porozmawiasz z ojcem. Potrzebuję towarzystwa.
-Zapewnię ci je - zaśmiał się lekko, po czym się rozłączył. Kilka minut później ukazał mu się budynek szkoły. Na dziedzińcu siedziało kilka osób rozmawiających ze sobą albo palących papierosy czy skręty, ale nie zauważył nigdzie Louisa, pewnie był na lekcjach. Westchnął siadając na murku, po czym wyciągnął z torby paczkę papierosów. Niespiesznie zapalił, w końcu było jeszcze dużo czasu do następnej lekcji. Już niedługo spotka się z Zaynem, który zostanie uniewinniony, wróci do Londynu, po kilku dniach dołączy do niego przyjaciel i będzie idealnie. Tak. Idealnie. Odwrócił głowę w kierunku parku, gdzie spacerowało kilka matek z dziećmi i dwie lub trzy pary. Po chwili dostrzegł Eleanor i tę tancerkę, chyba Danielle. Czemu się tak rozglądają? Czemu trzymają się za ręce?
-Kurwa - mruczy do siebie w otępieniu. - Ona ją pocałowała.
Harry zeskakuje z murku z dźwięcznym śmiechem, podciąga spodnie, zgarnia plecak i kieruje się w kierunku dziewczyn.
To będzie piękny, piękny dzień.
Huhu wyczuwam Misterny plan Pana Stylesa :3 dawaj Harry!! I ten jego sen...boże, ale jego ojciec zdecydowanie najlepszy :P i żal mi Malika :( normalnie w ff jakoś go nie lubię, bo zawsze jest jak dla mnie dziwny, a tu jest taki normalny i zagubiony :( I co ta Elka z Dan wyprawia?!?! Oj nie ładnie, nie ładnie!!! ! Ale fajnie by było gdyby El powiedziała wszystko Lou i tamten byłby tak bez kontaktu i żeby się spotkał odrazu z Hazzą np w parku i np żeby się pocałowali, a potem żeby się okazało że Dan zerwie z El...wiesz nie musisz mnie słuchać, ale jednak pomyśl nad tym...nie jednak mnei posłuchaj :P
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę weny :*
O ja pierdole ale sie dzieje. Podoba mi się to ze Danielle i Elka są razem ;) Do następnego ;)
OdpowiedzUsuńEleanor i Danielle jako para? Uuuuuuuuu tego jeszcze nie było :) świetny rozdział i bardzo oryginalny pomysł
OdpowiedzUsuń@girl_lovesdraco
Deleanor, nieźle, tego się nie spodziewałam ;) Rozdział wspaniały <3
OdpowiedzUsuń@fallensoul19
No ciekawe co to dalej będzie :) Do następnego :3
OdpowiedzUsuńzmieniłam user na : z cutiemix_x na @boobmixer_
OdpowiedzUsuńZapraszam do nowej zwiastunowni opowiadań. Zamówić można :
-Zwiastuny
-Epilogi
-Reklamy blogów
-Filmiki tematyczne
Zapraszam !
http://dodatkiumoniki.blogspot.com/