Na prawdę powinnam już leżeć na podłodze z zakrwawioną głową, albo bez nogi czy ręki.
Przepraszam was tak bardzo, bardzo, bardzo, ale kompletnie nie miałam weny, nie potrafiłam napisać nawet dwóch zdań, przepraszam was.
No i na koniec zapewne dosyć miła dla was informacja - zawiesiłam mojego drugiego bloga, więc energię spożytkuję na pisanie rozdziałów na tego, ale ten też może skończyć jak Mental, więc się brać do komentowania.
Przepraszam was tak bardzo, bardzo, bardzo, ale kompletnie nie miałam weny, nie potrafiłam napisać nawet dwóch zdań, przepraszam was.
No i na koniec zapewne dosyć miła dla was informacja - zawiesiłam mojego drugiego bloga, więc energię spożytkuję na pisanie rozdziałów na tego, ale ten też może skończyć jak Mental, więc się brać do komentowania.
_____________________________________
-Mówiłem ci już, że nie lubię gdy ktoś jest przeze mnie smutny, a ty zaintrygowałeś mnie swoimi odpowiedziami, nie ma w tym nic wyjątkowego - powiedział po chwili milczenia.
-Przykre - westchnął Harry wstając z łóżka i skierował się ku biurku, na którym stał jego laptop. Usiadł na obrotowym krześle i odpalił urządzenie.
-Nic mi nie powiesz? - spytał Louis obserwując jego poczynania.
-Och, no tak, zapomniałem. Jeśli wspomniesz komuś o tym, co się wydarzyło, to cię zabiję - powiedział beztroskim tonem. - Dzięki za przypomnienie.
-Harry błagam cię - Louis usiadł na łóżku przecierając twarz.
-Nie musisz błagać, chociaż przyznam, podoba mi się to. Kontynuuj.
-Co? - spytał w otępieniu zbity z pantałyku chłopak.
-No powiedz mi, o co mnie błagasz. Lubię, gdy ktoś to robi, to mile łechta moje ego, rozumiesz.
Louis wstał z łóżka i podszedł do Harry'ego opierając się dłonią o biurko.
-Błagam cię o to, żebyś przestał być taki irytujący i wyjaśnił mi w końcu dlaczego nie chcesz mi powiedzieć jakie masz powody, by mi nie ufać.
Harry zdjął dłoń z touchpada i oparł się plecami o oparcie. Westchnął ciężko, przeczesał palcami włosy, przetarł twarz i wysunął półkę po swojej prawej stronie. Nie spiesząc się wyjął skręta i zapalniczkę, włożył go do ust i zapalił niczym Al Pacino w ,,Ojcu Chrzestnym".
Louis uważnie obserwował jego ruchy, ale nie odzywał się. Harry odsunął się od biurka, wstał i oparł się o nie patrząc na szatyna.
-Nie - odpowiedział spokojnie zaciągając się z lubością. - Mam swoje powody i mógłbyś łaskawie przestać być upierdliwy. Na prawdę uszczęśliwiłbyś mnie tym.
Louis przygryza wargę nie wiedząc co odpowiedzieć. Styles miał rację, był upierdliwy i musiał to przyznać mimo wszystko.
-Przepraszam - mówi w końcu po chwili milczenia. Podnosi się z łóżka i siada na nim ręce opierając dla równowagi z tyłu, a Harry nie może się powstrzymać od lekkiego przygryzienia wargi na ten widok nie zwracając zupełnie uwagi na skręta zwisającego luźno z jego ust. Musi to wyglądać dziwnie, głupio i Louis zapewne czuje się niezręcznie, ale nie przejmuje się tym w tamtej chwili, bo jest skupiony na czym innym. Czymś zdecydowanie dla niego ważniejszym. Jego wzrok wędruje od obutych w Vansy stóp, przez nogi okrywane obcisłymi spodniami i koszulkę opinającą delikatnie zarysowane mięśnie, aż do lekko czerwonawych ust i, wpatrujących się w niego intensywnie, błękitnych oczu. O cholera.
-Zamierzasz mi odpowiedzieć, czy będziemy tak trwali w ciszy i wpatrywali się w siebie aż posiwiejemy?
-Co? - Harry potrząsa głową jakby próbując odgonić niezręczne myśli.
-Właśnie cię przeprosiłem.
Cholera, dlaczego on musi się tak gapić?! - przemyka przez głowę Harry'ego i znika tak szybko jak się pojawia.
-Okay - kiwa powoli głową w końcu zaciągając się i sprawiając wrażenie zamyślonego. Przynajmniej nie wygląda już głupio.
-Tylko tyle?
-Bardzo okay? - opowiada Harry zastanawiając się, czy jest to wystarczająca odpowiedź dla Louisa, ale decyduje, że nie i w końcu dodaje: - Przeprosiny przyjęte. Wybaczam - uśmiecha się nieco bezczelnie wyjmując z ust skręta i kładąc go na ustawionej na stale na biurku zapalniczce, która stała się nieodłącznym elementem pokoju już kilka lat temu, co zapewne z punktu widzenia kogokolwiek normalnego jest niepokojące, ale żaden z nich nie zastanawia się nad tym w tej chwili. Brunet krzyżuje ręce na piersi nie przerywając kontaktu wzrokowego i przechyla lekko głowę.
-To dobrze. Więc zaczniemy od nowa? - pyta Louis lekko się uśmiechając. Nie zwracają uwagi na to, że ta sytuacja jest dosyć intymna i dziwna, i gdyby byli dziewczynami zapewne wybuchnęliby śmiechem w tamtej chwili, ale nimi nie są, więc po prostu gapią się na siebie i żaden nie potrafi dostrzec w oczach drugiego iskierki miłości, którą zapewne niezależny obserwator dostrzegłby od razu.
-Myślę, że to dobry pomysł - kiwa powoli głową Harry. Oboje mrugnęli może dwa razy w ciągu tej rozmowy, ale żaden z nich nie chce psuć tej chwili, choć tego nie rozumieją i jest to naprawdę nienaturalne, ale kogo to tak na prawdę obchodzi? To ich chwila.
Nagle rozlega się hałas, a drzwi pokoju bruneta uderzają z hukiem o ścianę. Oboje podskakują, jakby byli całującymi się pięciolatkami w komórce na środki czystości przyłapanymi na gorącym uczynku i odwracają głowy w kierunku wejścia w którym majaczy wyraźnie fioletowa głowa.
-Hej Gemma - Harry przeciera z głośnym westchnięciem twarz. - Ile razy ci mówiłem, żebyś nie właziła tutaj tak... no nie wiem... nagle? I głośno? - sili się na sarkazm i nawet nie jest zakłopotany w przeciwieństwie do Louisa. - I może czasem byś też zapukała? I szanowała moją prywatność? I...
-Dobra, już skończ - przerywa mu wybuchając wyraźnie wymuszonym śmiechem bez krzty wesołości, który nie obejmuje oczu ujmując wiarygodności. - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Obiecuję ci. Chciałam się tylko przywitać, okay?
-Więc cześć - uśmiecha się delikatnie brunet, ale on też nie wygląda na szczęśliwego. I to nie dlatego, że odwiedziła go siostra. Nawet nie dlatego, że przerwała mu pierwszy kontakt z Louisem, co byłoby całkiem sensownym i uzasadnionym powodem. Widzi, że jest smutna, ale się nie odzywa. Wie, że Gemma nie chce o tym mówić, a on to akceptuje. Też nie lubi mówić o swoim uzależnieniu. Tylko, że on nie farbuje włosów, żeby ukryć kompleksy i uzyskać choć odrobinę pewności siebie. I to nie on ma depresję. I to nie on też się tnie. I to nie on zwraca codziennie do sedesu, byleby tylko odrobinę schudnąć i poczuć się lepiej.
Ale Gemma nie chce o tym mówić, a on to akceptuje.
-Jak ma na imię twój przyjaciel? - pyta uśmiechając się szeroko, a uśmiech ten tak bardzo przypomina ten Harry'ego, co Louis zauważa od razu i sam od razu go odwzajemnia.
-Jestem Louis.
-Cześć - macha krótko w jego kierunku, po czym odwraca się i wychodzi z pokoju. Wystawia jeszcze na chwilę głowę, żeby powiedzieć, że idzie porozmawiać z Desem i wychodzi zamykając, a właściwie zatrzaskując z głośnym hukiem drzwi.
-Twoja siostra jest bardzo wesoła. I głośna - stwierdza Louis nadal szczerząc się bez powodu.
-To nie prawda - Harry kręci opuszczoną głową. Nie wygląda na szczęśliwego.
-Dlaczego tak myślisz? - pyta Louis z powątpiewaniem.
-Jesteś taki naiwny - brunet parska ponuro brzmiącym śmiechem i odwraca się, by wziąć do ust dogasającego skręta. Mocno się zaciąga, a jego koniec przez chwilę świeci pomarańczowym blaskiem w przyciemnionym pokoju. Chłopak wypuszcza dym przez nos i usta i odpowiada, po czym wzrusza ramionami.
-Po prostu. Następnym razem patrz na oczy, nie na usta.
-Okay - Louis spuszcza wzrok i też nagle wydaje się zasępiony. - A mogę spytać dlaczego?
-Nie - Harry ponownie się odkręca, gasi peta w popielniczce i znów opiera się o biurko przyjmując swobodną pozę. - Zacznijmy wszystko od początku. Od teraz. Nie znamy się okay?
Louis unosi brew z lekkim uśmiechem, ale po chwili powoli kiwa głową.
-Okay. Więc nazywam się Louis William Tomlinson, mam osiemnaście lat, pięć młodszych sióstr i jedną przyrodnią siostrę z którą nie utrzymuję kontaktu. Przeprowadziłem się do Londynu cztery lata temu z Doncaster razem z całą rodziną i teraz mieszkam na przedmieściu.
Harry uśmiecha się lekko.
-Nie wiedziałem, że masz aż tak dużą rodzinę.
-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz - szatyn wzrusza ramionami. - Ja natomiast nie wiem jak się nazywasz.
-Jestem Harry Styles. Mam osiemnaście lat i starszą siostrę o imieniu Gemma, którą poznasz jeśli zejdziesz na dół, ale jeśli będzie się zachowywała, jakbyście się już znali, to się nie przejmuj, bo się jeszcze nie spotkaliście. Moja rodzina pochodzi z Holmes Chapel, ale w Londynie mieszkam od urodzenia.
-Miło mi cię poznać - Louis wstaje i podaje rękę chłopakowi z lekkim ukłonem.
-Mi również.
-Mówiłem ci już, że nie lubię gdy ktoś jest przeze mnie smutny, a ty zaintrygowałeś mnie swoimi odpowiedziami, nie ma w tym nic wyjątkowego - powiedział po chwili milczenia.
-Przykre - westchnął Harry wstając z łóżka i skierował się ku biurku, na którym stał jego laptop. Usiadł na obrotowym krześle i odpalił urządzenie.
-Nic mi nie powiesz? - spytał Louis obserwując jego poczynania.
-Och, no tak, zapomniałem. Jeśli wspomniesz komuś o tym, co się wydarzyło, to cię zabiję - powiedział beztroskim tonem. - Dzięki za przypomnienie.
-Harry błagam cię - Louis usiadł na łóżku przecierając twarz.
-Nie musisz błagać, chociaż przyznam, podoba mi się to. Kontynuuj.
-Co? - spytał w otępieniu zbity z pantałyku chłopak.
-No powiedz mi, o co mnie błagasz. Lubię, gdy ktoś to robi, to mile łechta moje ego, rozumiesz.
Louis wstał z łóżka i podszedł do Harry'ego opierając się dłonią o biurko.
-Błagam cię o to, żebyś przestał być taki irytujący i wyjaśnił mi w końcu dlaczego nie chcesz mi powiedzieć jakie masz powody, by mi nie ufać.
Harry zdjął dłoń z touchpada i oparł się plecami o oparcie. Westchnął ciężko, przeczesał palcami włosy, przetarł twarz i wysunął półkę po swojej prawej stronie. Nie spiesząc się wyjął skręta i zapalniczkę, włożył go do ust i zapalił niczym Al Pacino w ,,Ojcu Chrzestnym".
Louis uważnie obserwował jego ruchy, ale nie odzywał się. Harry odsunął się od biurka, wstał i oparł się o nie patrząc na szatyna.
-Nie - odpowiedział spokojnie zaciągając się z lubością. - Mam swoje powody i mógłbyś łaskawie przestać być upierdliwy. Na prawdę uszczęśliwiłbyś mnie tym.
Louis przygryza wargę nie wiedząc co odpowiedzieć. Styles miał rację, był upierdliwy i musiał to przyznać mimo wszystko.
-Przepraszam - mówi w końcu po chwili milczenia. Podnosi się z łóżka i siada na nim ręce opierając dla równowagi z tyłu, a Harry nie może się powstrzymać od lekkiego przygryzienia wargi na ten widok nie zwracając zupełnie uwagi na skręta zwisającego luźno z jego ust. Musi to wyglądać dziwnie, głupio i Louis zapewne czuje się niezręcznie, ale nie przejmuje się tym w tamtej chwili, bo jest skupiony na czym innym. Czymś zdecydowanie dla niego ważniejszym. Jego wzrok wędruje od obutych w Vansy stóp, przez nogi okrywane obcisłymi spodniami i koszulkę opinającą delikatnie zarysowane mięśnie, aż do lekko czerwonawych ust i, wpatrujących się w niego intensywnie, błękitnych oczu. O cholera.
-Zamierzasz mi odpowiedzieć, czy będziemy tak trwali w ciszy i wpatrywali się w siebie aż posiwiejemy?
-Co? - Harry potrząsa głową jakby próbując odgonić niezręczne myśli.
-Właśnie cię przeprosiłem.
Cholera, dlaczego on musi się tak gapić?! - przemyka przez głowę Harry'ego i znika tak szybko jak się pojawia.
-Okay - kiwa powoli głową w końcu zaciągając się i sprawiając wrażenie zamyślonego. Przynajmniej nie wygląda już głupio.
-Tylko tyle?
-Bardzo okay? - opowiada Harry zastanawiając się, czy jest to wystarczająca odpowiedź dla Louisa, ale decyduje, że nie i w końcu dodaje: - Przeprosiny przyjęte. Wybaczam - uśmiecha się nieco bezczelnie wyjmując z ust skręta i kładąc go na ustawionej na stale na biurku zapalniczce, która stała się nieodłącznym elementem pokoju już kilka lat temu, co zapewne z punktu widzenia kogokolwiek normalnego jest niepokojące, ale żaden z nich nie zastanawia się nad tym w tej chwili. Brunet krzyżuje ręce na piersi nie przerywając kontaktu wzrokowego i przechyla lekko głowę.
-To dobrze. Więc zaczniemy od nowa? - pyta Louis lekko się uśmiechając. Nie zwracają uwagi na to, że ta sytuacja jest dosyć intymna i dziwna, i gdyby byli dziewczynami zapewne wybuchnęliby śmiechem w tamtej chwili, ale nimi nie są, więc po prostu gapią się na siebie i żaden nie potrafi dostrzec w oczach drugiego iskierki miłości, którą zapewne niezależny obserwator dostrzegłby od razu.
-Myślę, że to dobry pomysł - kiwa powoli głową Harry. Oboje mrugnęli może dwa razy w ciągu tej rozmowy, ale żaden z nich nie chce psuć tej chwili, choć tego nie rozumieją i jest to naprawdę nienaturalne, ale kogo to tak na prawdę obchodzi? To ich chwila.
Nagle rozlega się hałas, a drzwi pokoju bruneta uderzają z hukiem o ścianę. Oboje podskakują, jakby byli całującymi się pięciolatkami w komórce na środki czystości przyłapanymi na gorącym uczynku i odwracają głowy w kierunku wejścia w którym majaczy wyraźnie fioletowa głowa.
-Hej Gemma - Harry przeciera z głośnym westchnięciem twarz. - Ile razy ci mówiłem, żebyś nie właziła tutaj tak... no nie wiem... nagle? I głośno? - sili się na sarkazm i nawet nie jest zakłopotany w przeciwieństwie do Louisa. - I może czasem byś też zapukała? I szanowała moją prywatność? I...
-Dobra, już skończ - przerywa mu wybuchając wyraźnie wymuszonym śmiechem bez krzty wesołości, który nie obejmuje oczu ujmując wiarygodności. - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Obiecuję ci. Chciałam się tylko przywitać, okay?
-Więc cześć - uśmiecha się delikatnie brunet, ale on też nie wygląda na szczęśliwego. I to nie dlatego, że odwiedziła go siostra. Nawet nie dlatego, że przerwała mu pierwszy kontakt z Louisem, co byłoby całkiem sensownym i uzasadnionym powodem. Widzi, że jest smutna, ale się nie odzywa. Wie, że Gemma nie chce o tym mówić, a on to akceptuje. Też nie lubi mówić o swoim uzależnieniu. Tylko, że on nie farbuje włosów, żeby ukryć kompleksy i uzyskać choć odrobinę pewności siebie. I to nie on ma depresję. I to nie on też się tnie. I to nie on zwraca codziennie do sedesu, byleby tylko odrobinę schudnąć i poczuć się lepiej.
Ale Gemma nie chce o tym mówić, a on to akceptuje.
-Jak ma na imię twój przyjaciel? - pyta uśmiechając się szeroko, a uśmiech ten tak bardzo przypomina ten Harry'ego, co Louis zauważa od razu i sam od razu go odwzajemnia.
-Jestem Louis.
-Cześć - macha krótko w jego kierunku, po czym odwraca się i wychodzi z pokoju. Wystawia jeszcze na chwilę głowę, żeby powiedzieć, że idzie porozmawiać z Desem i wychodzi zamykając, a właściwie zatrzaskując z głośnym hukiem drzwi.
-Twoja siostra jest bardzo wesoła. I głośna - stwierdza Louis nadal szczerząc się bez powodu.
-To nie prawda - Harry kręci opuszczoną głową. Nie wygląda na szczęśliwego.
-Dlaczego tak myślisz? - pyta Louis z powątpiewaniem.
-Jesteś taki naiwny - brunet parska ponuro brzmiącym śmiechem i odwraca się, by wziąć do ust dogasającego skręta. Mocno się zaciąga, a jego koniec przez chwilę świeci pomarańczowym blaskiem w przyciemnionym pokoju. Chłopak wypuszcza dym przez nos i usta i odpowiada, po czym wzrusza ramionami.
-Po prostu. Następnym razem patrz na oczy, nie na usta.
-Okay - Louis spuszcza wzrok i też nagle wydaje się zasępiony. - A mogę spytać dlaczego?
-Nie - Harry ponownie się odkręca, gasi peta w popielniczce i znów opiera się o biurko przyjmując swobodną pozę. - Zacznijmy wszystko od początku. Od teraz. Nie znamy się okay?
Louis unosi brew z lekkim uśmiechem, ale po chwili powoli kiwa głową.
-Okay. Więc nazywam się Louis William Tomlinson, mam osiemnaście lat, pięć młodszych sióstr i jedną przyrodnią siostrę z którą nie utrzymuję kontaktu. Przeprowadziłem się do Londynu cztery lata temu z Doncaster razem z całą rodziną i teraz mieszkam na przedmieściu.
Harry uśmiecha się lekko.
-Nie wiedziałem, że masz aż tak dużą rodzinę.
-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz - szatyn wzrusza ramionami. - Ja natomiast nie wiem jak się nazywasz.
-Jestem Harry Styles. Mam osiemnaście lat i starszą siostrę o imieniu Gemma, którą poznasz jeśli zejdziesz na dół, ale jeśli będzie się zachowywała, jakbyście się już znali, to się nie przejmuj, bo się jeszcze nie spotkaliście. Moja rodzina pochodzi z Holmes Chapel, ale w Londynie mieszkam od urodzenia.
-Miło mi cię poznać - Louis wstaje i podaje rękę chłopakowi z lekkim ukłonem.
-Mi również.
omg asdfghyxc cudowny rozdział. już myślałam,nże przestałaś pisać lmao
OdpowiedzUsuń@larrehapiness
Suuuuper. Szkoda mi Gemmy. Do nastepnego;)
OdpowiedzUsuńhalo halo czekam na jakis rozwoj akcji pomiedzy nimi!
OdpowiedzUsuńWreszcie! Na takie cudo warto było czekać <3
OdpowiedzUsuń@fallensoul19
Super!
OdpowiedzUsuńidealne zakończenie
które pozostawia jednocześnie dużo do myślenia i utrzymuje w niepewności czy ich nowa 'przyjaźń' bd udaną przyjaźnią
czekam na nn, do zobaczenia, dużo weny życzę!
@bicz_plisss
Omnomomnom jest Gemma :D i tutaj Harry i Louis...o matko...to było genialne! I niech się ich znajomość za szybko nie rozwija! Niech Harold zacznie mieć jakieś fantazję na temat Louisa :P wiem, zboczona ja...
OdpowiedzUsuńPisz dalej i życzę ci weny ;)
Awh świetne :)
OdpowiedzUsuń@girl_lovesdraco