Kolejny rozdział opublikuję zapewne za jakieś dwa tygodnie, bo wyjeżdżam na wakacje do Włoszech, dlatego ten postanowiłam napisać szybciej jako, że zapomniałam wspomnieć o tym wyjeździe przed poprzednim rozdziałem. Ten wydaje się krótki, bo sprawdzając go zauważyłam, że bardzo lekko się czyta, ale taki nie jest.
Jeśli nie będzie przynajmniej 15 komentarzy zawieszam bloga, bo to jest żałosne, że czyta tego bloga ponad 50 osób, a komentuje zaledwie kilka, którym dziękuję z całego serca.
_________________________________________
-Jesteś aż taki wolny? - Liam spytał marszcząc brwi.
-Że co? - parsknął śmiechem Harry, ale Louis gwałtownie przerwał mu dalsze wywody tym samym kończąc kłótnię i obdarowując jednocześnie swojego przyjaciela jednym ze swoich najbardziej morderczych spojrzeń.
-Zostaw go - szatyn wstał i złapał zielonookiego za ramię. Ciągnąc w głąb korytarza, aż stanęli w niewielkim oddaleniu od Eleanor i Danielle. Styles stanął przodem do nich tak, aby wyłapać ich reakcję. - O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
Harry zawahał się patrząc na dziewczyny, które wykonywały energiczne ruchy rękami, jakby kazały mu przestać.
-Ja... Ja chciałem ci podziękować za wczorajszy dzień - skłamał naprędce mówiąc pierwsze, co mu przyszło do głowy.
-Dlaczego? - zdziwił się chłopak nieco marszcząc brwi i uśmiechając delikatnie.
-No wiesz... - brunet przygryzł lekko wargę spuszczając wzrok, a Louis zmusił się, by nie westchnąć na ten widok. - Za to, że zgodziłeś się, by zacząć od nowa. Znów.
-O, to nic takiego - zaśmiał się szczerze i promiennie tak, że można było z łatwością dostrzec śliczne zmarszczki wokół oczu. - Więc może spotkamy się dzisiaj po lekcjach?
-Nie, przepraszam - Harry zrobił się wyraźnie zakłopotany. - Nie mogę.
-Czemu?
-Mój przyjaciel... On ma problemy i jadę mu pomóc.
-Och - szatyn poczuł się odrzucony. - A kiedy wrócisz?
-Nie wiem - wzruszył ramionami. - Może za tydzień?
-A... a czemu tak nagle zdecydowałeś się na wyjazd? - spytał smutno. Nie mogło chyba być już bardziej niezręcznie.
-Mój przyjaciel... on, hm... cóż... - chłopak zastanawiał się ile mógł powiedzieć, a ile nie. Ale ostatecznie wcale jeszcze nie orzeknięto o winie Zayna, więc co za różnica ile powie. - Ma lekkie problemy z policjantami. I ogólnie prawem.
-Jedziesz tam wyciągać go z paki? - spytał Tomlinson z uśmiechem próbując rozluźnić atmosferę, co na szczęście się udało zważając na radosny śmiech Harry'ego rozświetlający ponury korytarz.
-Nie, jeszcze nie, ale mam nadzieję, że nie będę musiał tego robić. Nie wiem nawet jak miałbym tego dokonać. Da się wpłacić kaucję za kogoś, kto jest podejrzany o morderstwo?
-Przyjaźnisz się z mordercą? - wydusił z siebie Louis z szeroko otworzonymi oczami. To było naprawdę dziwne wyznanie.
-Nie, Zayn nikogo nie zabił. Po prostu jego dziewczyna została zamordowana - chłopak uśmiechnął się słodko tak, że w obu jego policzkach ukazane zostały głębokie dołeczki.
-I to jest takie zabawne? - szatyn wbił palec w jeden z nich.
-Ja się nie śmieję, tylko uśmiecham. A to różnica Tomlinson.
-Och, więc teraz będziemy do siebie mówić po nazwisku?
-Dlaczego nie?
-Dobrze Styles, dobrze. Zapamiętam to sobie! - chłopak zrobił obrażoną minę jednocześnie unosząc wysoko brwi.
-Co ja takiego zrobiłem Tomlinson?
-Ty już dobrze wiesz co! - wykrzyknął unosząc wysoko w górę wskazujący palec, co wyglądało równie komicznie, co słodko. - Ty sadysto - dodał jeszcze Louis z twarzą wyrażającą obrzydzenie, ale również rozbawienie, na co Harry złapał się za serce udając wysoce dotkniętego tą obrazą.
-Nie uważam, abym miał sadystyczne pobudki. To ty jesteś zbyt empatyczny i oburza cię każde normalne zachowanie, Tomlinson.
Korytarz już opustoszał, ale zajęci kłótnią nie zauważyli tego. Nie zwrócili uwagi też na dzwonek, który rozbrzmiewał długo i głośno.
-Poza tym lepiej być sadystą, niż taką ciapą jak ty, Tomlinson - chłopak zbliżył się do Louisa patrząc mu głęboko w oczy tak, że tylko milimetry dzieliły ich nosy od zetknięcia się.
-Ja ciapą Styles? - spytał, a w jego głosie pobrzmiewała groźba ostudzona nieco nutą rozbawienia. Nie potrafił też ukryć leciutkiego uśmiechu nieodmiennie goszczącego na jego ustach podczas tej nietypowej wymiany zdań.
-Tak Tomlinson.
-Ja ciapą? - szatyn wysunął zaczepnie drżącą nieco wargę do przodu. - Chcesz się bić?! - wrzasnął tak, że było pewne, że usłyszano go w najbliższych klasach.
-Ty chcesz się bić?!
-A ty chcesz się bić?!
Harry miał już odkrzyknąć jakąś równie inteligentną odpowiedź, ale powstrzymała go silna, koścista ręka, która zacisnęła się na jego ramieniu i wbiła w nie głęboko paznokcie sprawiając, że chłopak skrzywił się, po chwili orientując co się dzieje. Przybrał na twarz najszerszy uśmiech, na jaki było go stać tak, że zajął połowę jego twarzy i odwrócił się powoli.
-Pani dyrektor! - wykrzyknął, a w jego głosie naprawdę dało się usłyszeć radość. - Co u pani?! Jak dawno się nie widzieliśmy. Wyładniała pani, naprawdę. Nowa fryzura? I wyczułem, że była pani u manikiurzystki, ma chyba pani metalowe tipsy, jak Beyonce podczas tej sesji, gdzie wygląda jak królowa. Czytałem gdzieś, że są bardzo drogie, a myślałem, że nie płacą pani zbyt dobrze. Widocznie się myliłem. Może wyrwie pani jakiegoś młodego geografa, czy coś. Nie, pani woli pewnie wuefistów...
-Styles - wydyszała z wściekłością. - Tomlinson... Za mną.
Odwróciła się i wykonała kilka energicznych, bardzo sztywnych kroków w kierunku swojego gabinetu. Po minucie lub dwóch przekręciła w zamku klucz, pchnęła z siłą drzwi tak, że uderzyły o ścianę i zasiadła z dumą i lekkim drapieżnym uśmiechem za dużym dębowym biurkiem.
-Więc - zaczęła, a Louis od razu zaczął dusić w sobie śmiech bez efektów, przez co wyszedł z niego niewyraźny chichot, na który Harry zareagował drżącym uśmiechem.
-Możecie mi powiedzieć z czego się śmiejecie.
-My się nie śmiejemy - odpowiedział zielonooki. - My tylko się uśmiechamy.
-Styles, nie graj cwaniaka, bo ci nie wychodzi. Twój nowy przyjaciel chichocze - zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo.
-Och - uśmiechnął się szeroko przeciągając długo sylabę, a jego oczy zabłyszczały. - Bawi się pani z nami w naszą zabawę?
-Co? - zmarszczyła brwi.
-W naszą zabawę z nazwiskami, Kirkland. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi - odpowiedział przez nos stylizując głos, aby zabrzmieć jak maczo, na co Louis parsknął tak głośnym i serdecznym śmiechem jak nigdy w obecności Harry'ego. Kobieta wstała oburzona prostując sylwetkę i zanim zdążyła coś powiedzieć, szatyn powiedział do drugiego chłopaka dramatycznym szeptem:
-Wygląda, jakby miała kij w dupie.
Styles nawet nie zdążył się zaśmiać, bo z ust zazwyczaj dumnej i eleganckiej dyrektorki zaczęła się toczyć piana.
-Jak śmiesz się tak o mnie wyrażać?! - wrzeszczała. - Jak śmiecie tak znieważać waszą własną nauczycielkę?! Jak w ogóle śmieliście wydzierać się na korytarzu?!
-To pani teraz się teraz wydziera, my tylko rozmawialiśmy zbyt podniesionym głosem - zauważył kwaśno Louis z malującym się na twarzy zniesmaczeniem, Harry natomiast był równie zdziwiony co rozbawiony.
Kobieta nie odpowiedziała. Stała tylko z wytrzeszczonymi oczami i dyszała głośno, jakby właśnie była po przebiegnięciu kilkukilometrowego maratonu.
-Na co się pani tak gapi? - skrzywił się Harry. - Wiem, że jesteśmy przystojni, no ale niech pani nie przesadza. Czuję się niezręcznie.
-Zawstydza nas pani - dodał szatyn. - Niestety musimy pani odmówić, nie pójdziemy z panią na randkę, przykro nam.
-Ale niech się pani nie łamie, mój dziadek jest wolny! - wykrzyknął radośnie Harry. - Umówię go z panią. Piątek? Sobota? A może niedziela? Pójdziecie sobie razem do kościoła, na mszę - poruszył zabawnie brwiami.
-Jesteście zawieszeni - dyrektorka wydyszała tylko robiąc przerwę między tymi słowami. - Do odwołania. A teraz lepiej się wynoście, bo naprawdę się wścieknę i nie będzie miło.
Chłopcy wyszli z jej gabinetu zaśmiewając się do łez i przybijając sobie piątkę.
-Jestem ciekawy jak wytłumaczę się mojej mamie, dlaczego zostałem zawieszony - mruknął Louis, gdy się już nieco uspokoili, na co Harry wzruszył ramionami.
-Powiedz, że obserwowałeś bójkę i zawiesiła wszystkich, którzy to widzieli.
-A jeśli pójdzie do szkoły wielce wzburzona i spotka się z Kirkland twierdząc, że to wysoce niesprawiedliwe?
-Och. To w ogóle nie mów.
-A jak wyślą list z wiadomością, że muszą się skontaktować z moimi rodzicami?
-To wtedy chyba nie skłamiesz, nie? - Styles pchnął drzwi wyjściowe, po czym przeszedł kilka metrów i usiadł na murku.
-No nic, co robimy?
-Spacer?
-To randka?
-Odbieraj to jak chcesz.
Harry zawahał się patrząc na dziewczyny, które wykonywały energiczne ruchy rękami, jakby kazały mu przestać.
-Ja... Ja chciałem ci podziękować za wczorajszy dzień - skłamał naprędce mówiąc pierwsze, co mu przyszło do głowy.
-Dlaczego? - zdziwił się chłopak nieco marszcząc brwi i uśmiechając delikatnie.
-No wiesz... - brunet przygryzł lekko wargę spuszczając wzrok, a Louis zmusił się, by nie westchnąć na ten widok. - Za to, że zgodziłeś się, by zacząć od nowa. Znów.
-O, to nic takiego - zaśmiał się szczerze i promiennie tak, że można było z łatwością dostrzec śliczne zmarszczki wokół oczu. - Więc może spotkamy się dzisiaj po lekcjach?
-Nie, przepraszam - Harry zrobił się wyraźnie zakłopotany. - Nie mogę.
-Czemu?
-Mój przyjaciel... On ma problemy i jadę mu pomóc.
-Och - szatyn poczuł się odrzucony. - A kiedy wrócisz?
-Nie wiem - wzruszył ramionami. - Może za tydzień?
-A... a czemu tak nagle zdecydowałeś się na wyjazd? - spytał smutno. Nie mogło chyba być już bardziej niezręcznie.
-Mój przyjaciel... on, hm... cóż... - chłopak zastanawiał się ile mógł powiedzieć, a ile nie. Ale ostatecznie wcale jeszcze nie orzeknięto o winie Zayna, więc co za różnica ile powie. - Ma lekkie problemy z policjantami. I ogólnie prawem.
-Jedziesz tam wyciągać go z paki? - spytał Tomlinson z uśmiechem próbując rozluźnić atmosferę, co na szczęście się udało zważając na radosny śmiech Harry'ego rozświetlający ponury korytarz.
-Nie, jeszcze nie, ale mam nadzieję, że nie będę musiał tego robić. Nie wiem nawet jak miałbym tego dokonać. Da się wpłacić kaucję za kogoś, kto jest podejrzany o morderstwo?
-Przyjaźnisz się z mordercą? - wydusił z siebie Louis z szeroko otworzonymi oczami. To było naprawdę dziwne wyznanie.
-Nie, Zayn nikogo nie zabił. Po prostu jego dziewczyna została zamordowana - chłopak uśmiechnął się słodko tak, że w obu jego policzkach ukazane zostały głębokie dołeczki.
-I to jest takie zabawne? - szatyn wbił palec w jeden z nich.
-Ja się nie śmieję, tylko uśmiecham. A to różnica Tomlinson.
-Och, więc teraz będziemy do siebie mówić po nazwisku?
-Dlaczego nie?
-Dobrze Styles, dobrze. Zapamiętam to sobie! - chłopak zrobił obrażoną minę jednocześnie unosząc wysoko brwi.
-Co ja takiego zrobiłem Tomlinson?
-Ty już dobrze wiesz co! - wykrzyknął unosząc wysoko w górę wskazujący palec, co wyglądało równie komicznie, co słodko. - Ty sadysto - dodał jeszcze Louis z twarzą wyrażającą obrzydzenie, ale również rozbawienie, na co Harry złapał się za serce udając wysoce dotkniętego tą obrazą.
-Nie uważam, abym miał sadystyczne pobudki. To ty jesteś zbyt empatyczny i oburza cię każde normalne zachowanie, Tomlinson.
Korytarz już opustoszał, ale zajęci kłótnią nie zauważyli tego. Nie zwrócili uwagi też na dzwonek, który rozbrzmiewał długo i głośno.
-Poza tym lepiej być sadystą, niż taką ciapą jak ty, Tomlinson - chłopak zbliżył się do Louisa patrząc mu głęboko w oczy tak, że tylko milimetry dzieliły ich nosy od zetknięcia się.
-Ja ciapą Styles? - spytał, a w jego głosie pobrzmiewała groźba ostudzona nieco nutą rozbawienia. Nie potrafił też ukryć leciutkiego uśmiechu nieodmiennie goszczącego na jego ustach podczas tej nietypowej wymiany zdań.
-Tak Tomlinson.
-Ja ciapą? - szatyn wysunął zaczepnie drżącą nieco wargę do przodu. - Chcesz się bić?! - wrzasnął tak, że było pewne, że usłyszano go w najbliższych klasach.
-Ty chcesz się bić?!
-A ty chcesz się bić?!
Harry miał już odkrzyknąć jakąś równie inteligentną odpowiedź, ale powstrzymała go silna, koścista ręka, która zacisnęła się na jego ramieniu i wbiła w nie głęboko paznokcie sprawiając, że chłopak skrzywił się, po chwili orientując co się dzieje. Przybrał na twarz najszerszy uśmiech, na jaki było go stać tak, że zajął połowę jego twarzy i odwrócił się powoli.
-Pani dyrektor! - wykrzyknął, a w jego głosie naprawdę dało się usłyszeć radość. - Co u pani?! Jak dawno się nie widzieliśmy. Wyładniała pani, naprawdę. Nowa fryzura? I wyczułem, że była pani u manikiurzystki, ma chyba pani metalowe tipsy, jak Beyonce podczas tej sesji, gdzie wygląda jak królowa. Czytałem gdzieś, że są bardzo drogie, a myślałem, że nie płacą pani zbyt dobrze. Widocznie się myliłem. Może wyrwie pani jakiegoś młodego geografa, czy coś. Nie, pani woli pewnie wuefistów...
-Styles - wydyszała z wściekłością. - Tomlinson... Za mną.
Odwróciła się i wykonała kilka energicznych, bardzo sztywnych kroków w kierunku swojego gabinetu. Po minucie lub dwóch przekręciła w zamku klucz, pchnęła z siłą drzwi tak, że uderzyły o ścianę i zasiadła z dumą i lekkim drapieżnym uśmiechem za dużym dębowym biurkiem.
-Więc - zaczęła, a Louis od razu zaczął dusić w sobie śmiech bez efektów, przez co wyszedł z niego niewyraźny chichot, na który Harry zareagował drżącym uśmiechem.
-Możecie mi powiedzieć z czego się śmiejecie.
-My się nie śmiejemy - odpowiedział zielonooki. - My tylko się uśmiechamy.
-Styles, nie graj cwaniaka, bo ci nie wychodzi. Twój nowy przyjaciel chichocze - zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo.
-Och - uśmiechnął się szeroko przeciągając długo sylabę, a jego oczy zabłyszczały. - Bawi się pani z nami w naszą zabawę?
-Co? - zmarszczyła brwi.
-W naszą zabawę z nazwiskami, Kirkland. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi - odpowiedział przez nos stylizując głos, aby zabrzmieć jak maczo, na co Louis parsknął tak głośnym i serdecznym śmiechem jak nigdy w obecności Harry'ego. Kobieta wstała oburzona prostując sylwetkę i zanim zdążyła coś powiedzieć, szatyn powiedział do drugiego chłopaka dramatycznym szeptem:
-Wygląda, jakby miała kij w dupie.
Styles nawet nie zdążył się zaśmiać, bo z ust zazwyczaj dumnej i eleganckiej dyrektorki zaczęła się toczyć piana.
-Jak śmiesz się tak o mnie wyrażać?! - wrzeszczała. - Jak śmiecie tak znieważać waszą własną nauczycielkę?! Jak w ogóle śmieliście wydzierać się na korytarzu?!
-To pani teraz się teraz wydziera, my tylko rozmawialiśmy zbyt podniesionym głosem - zauważył kwaśno Louis z malującym się na twarzy zniesmaczeniem, Harry natomiast był równie zdziwiony co rozbawiony.
Kobieta nie odpowiedziała. Stała tylko z wytrzeszczonymi oczami i dyszała głośno, jakby właśnie była po przebiegnięciu kilkukilometrowego maratonu.
-Na co się pani tak gapi? - skrzywił się Harry. - Wiem, że jesteśmy przystojni, no ale niech pani nie przesadza. Czuję się niezręcznie.
-Zawstydza nas pani - dodał szatyn. - Niestety musimy pani odmówić, nie pójdziemy z panią na randkę, przykro nam.
-Ale niech się pani nie łamie, mój dziadek jest wolny! - wykrzyknął radośnie Harry. - Umówię go z panią. Piątek? Sobota? A może niedziela? Pójdziecie sobie razem do kościoła, na mszę - poruszył zabawnie brwiami.
-Jesteście zawieszeni - dyrektorka wydyszała tylko robiąc przerwę między tymi słowami. - Do odwołania. A teraz lepiej się wynoście, bo naprawdę się wścieknę i nie będzie miło.
Chłopcy wyszli z jej gabinetu zaśmiewając się do łez i przybijając sobie piątkę.
-Jestem ciekawy jak wytłumaczę się mojej mamie, dlaczego zostałem zawieszony - mruknął Louis, gdy się już nieco uspokoili, na co Harry wzruszył ramionami.
-Powiedz, że obserwowałeś bójkę i zawiesiła wszystkich, którzy to widzieli.
-A jeśli pójdzie do szkoły wielce wzburzona i spotka się z Kirkland twierdząc, że to wysoce niesprawiedliwe?
-Och. To w ogóle nie mów.
-A jak wyślą list z wiadomością, że muszą się skontaktować z moimi rodzicami?
-To wtedy chyba nie skłamiesz, nie? - Styles pchnął drzwi wyjściowe, po czym przeszedł kilka metrów i usiadł na murku.
-No nic, co robimy?
-Spacer?
-To randka?
-Odbieraj to jak chcesz.
Jaki słodki rozdział 😍 Cały czas śmiałam się. Proszę nie przestawaj pisać, bo wychodzi Ci to świetnie! 😊 @rock_mee_zayn
OdpowiedzUsuńBOSKI!
OdpowiedzUsuńśmiałam się chyba bardziej niż by wypadało XD
OdpowiedzUsuńpiszesz świetnie i będę naprawdę smutna jeśli zawiesisz bloga :c
@PolishCurls
awh jakie słodkie :) nie powinnam się aż tak bardzo śmiać :p aż mnie brzuch boli (choć to pewnie skutek uboczny ćwiczeń)
OdpowiedzUsuńcudo, nie pozwalam ci zawieszać <3 ilysm
@girl_lovesdraco
Haha a koniec słodziutki, nie przestawaj pisać bo to genialne x
OdpowiedzUsuńAaaaw. Fajne. Nie zawieszaj bloga ;) Miłych wakacji ;)
OdpowiedzUsuń" [...] Umówię go z panią. Piątek? Sobota? A może niedziela? Pójdziecie sobie razem do kościoła, na mszę - poruszył zabawnie brwiami. [...] " dobra to mnie rozwaliło ahahhahah XD świetny rozdział :D a końcówka wspaniała :P
OdpowiedzUsuń@boobmixer_
o jezusie. koniec to najlepszy moment tego rozdziału asdfzxcv i ta kłótnia ich z dyrektorką asdfzxcv cudowny rozdział
OdpowiedzUsuń@larrehapiness
ahahahahahahaha ale mam bekę z tego rozdziału XD Jest świetny, zwłaszcza końcówka <3 Randka, jeeej <3
OdpowiedzUsuń@fallensoul19
świetny rozdział! hahaha larry >>>>>
OdpowiedzUsuńuuuu randka, podoba mi się hahah
już nie mogę doczekać się następnego rozdziału
Kocham Cię i życzę weny xx
@ahmyHazz
uwielbiam to ff! /luuvmyheroes
OdpowiedzUsuń" W naszą zabawę z nazwiskami, Kirkland. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi " - po północy, wszyscy śpią a ja zaczęłam się śmiać jak potłuczona :D boże, nie mam pojęcia dlaczego, ale rozwaliło mnie to na łopatki :D Bezczelny Harry - to jest to :D przynajmniej można mieć ubaw z takiego w fanfictions, bo w rzeczywistości jest mentalnym płodem i zachowuje się jak słodziutki cupcake :DDDD Pozdrawiam, buziaki xxxx
OdpowiedzUsuń@niallspantiesx
NIGDY NIE ZAWIESZAJ TEGO BLOGA PLIIIIIISSSSS
OdpowiedzUsuńMoje ulubione ff <3 czekam na kolejne rozdziały :**
OdpowiedzUsuńBoski rozdział bdodbidnsosb
OdpowiedzUsuńnie wtrzymam 2 tygodnie haha
mogę być informowana? ./ luuvmyheroes
OdpowiedzUsuńUhuh rozdział genialny!!! Kocham tę dwójkę i rządam dla nich jakiejś nagrody nobla :P są za wybitni!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i czekam na więcej! Nie wytrzymam już dłużej sdkahbfl
OdpowiedzUsuńMożesz mnie informować? @nakedxash