Rozdział XII - Sekcja zwłok

Kilka ogłoszeń parafialnych zanim zaczniecie czytać.
Po pierwsze chciałabym wiedzieć ile chcecie, by było rozdziałów? Do końca jeszcze daleko, jesteśmy jakoś w połowie, ale tak orientacyjnie?
Po drugie: jeśli zaczęłabym pisać jakieś inne fanfiction, oczywiście o Larrym, czytałybyście? Bo mam kilka fabuł na zbyciu.
Po trzecie chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, bardzo, bardzo dziękuję za nie.
Po czwarte chciałabym oznajmić, że piętnaście komentarzy mnie zadowala więc:
15 komentarzy = kolejny rozdział.
Po piąte i ostatnie znalazłam ff, w którym Harry też jest synem byłego rockmana i poczułam się dziwnie, ale na szczęście fabuła jest kompletnie inna, więc jeśli ktoś czyta oba te fanfiki mam nadzieję, że nie pomyśli, że skopiowałam pomysł.
Dziękuję, miłego czytania.
_______________________________________________________
Harry jęknął nosowo, gdy jego język splótł się z tym należącym do przyjaciela. A może kochanka? Nie był już pewien, jak określać Zayna, ale nie rozmyślał na tym długo w tamtej chwili bardziej skupiając się na oplatających go ramionach. Przetoczył Malika w ten sposób, że teraz on górował, położył jedną rękę obok jego głowy, by nie zmiażdżyli swych nosów, drugą sięgając bardziej w dół i ściskając pośladki chłopaka. 
Docisnął krocze do krocza Mulata czując jak staje się coraz twardszy.
Więcej z tamtej nocy nie pamiętał.

***
Harry obudził się z przeszywającym bólem gardła, głowy i tyłka. Gdy uchylił lekko powieki rozglądając się nieprzytomnie po pomieszczeniu, jakby był jeszcze w pół śnie, nie mogąc wyplątać się z objęć Morfeusza. Czuł okropną suchość w gardle, więc ze zmarszczonymi brwiami sięgnął ręką ponad ciałem śpiącego wciąż Malika (Styles uśmiechnął się na jego błogi wyraz twarzy), by złapać stojącą na stoliku nocnym butelkę wody. Z trudem odkręcił zakrętkę i wypił całą zawartość nie odrywając ust od gwintu. Odrzucił bezużyteczny teraz śmieć gdzieś na bok, by spoczął na stosie ciuchów przyjaciela, po czym spojrzał na zegarek. Ósma. Wydał z siebie przeciągły jęk opadając z impetem na poduszki.
O tej porze pewnie byłby już w szkole. Tego dnia zajęcia zaczynały mu się chyba od lekcji Angielskiego. Zresztą nigdy nie zadał sobie tyle trudu, by zapamiętać planu lekcji. Nauczyciele często powtarzali mu, że ma ,,niewykorzystany potencjał", ale on nie bardzo się tym przejmował zamykając się w świecie zbyt głośnej muzyki, chociaż przecież mógł być najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Ale nie chciał.
A co robił teraz Louis? Pewnie spał, był w końcu zawieszony. Tylko gdzie? Nie wrócił do domu, tego Harry mógł być pewien. Z całą pewnością nie chciał widzieć się z matką. Jeszcze nie teraz. Obiecał sobie, że zadzwoni do niego po południu zakopując się głębiej w plątaninie prześcieradeł, koców i miękkich poduszek, pomiędzy którymi wyczuł coś, co po prostu musiało być maskotką. Z postanowieniem, że pośmieje się z tego później, zapadł z powrotem w niezbyt głęboki sen próbując osłonić się jakimś przyjemnym w dotyku jaśkiem przed bezlitosnymi promieniami słońca drażniącymi jego oczy.
Obudził się z bliżej nie określonego powodu. Najwidoczniej po prostu jego ciało uznało, że ma dosyć snu. Usiadł podpierając się z tyłu rękami. Ziewnął głośno szeroko otwierając usta, po czym obrzucił wzrokiem zwiniętego obok przyjaciela. Przetarł knykciami oczy, ziewnął jeszcze raz, tym razem trochę mniej dramatycznie, i potrząsnął ramieniem przyjaciela. Na początku delikatnie, potem trochę silniej. Malik powoli uchylił powieki, ale widząc pochylonego nad nim chłopaka rozwarł je na całą szerokość, jakby był w pełni rozbudzony i nie pochrapywał cicho, jeszcze dwie minuty temu. Miał lekko rozchylone usta, jakby był przestraszony i chciał coś powiedzieć. Gestykulował, ale z jego ust wydostawał się tylko niezbyt wyraźny bełkot. Harry wyróżniał słowa takie jak ,,on", ,,ty", ,,ja" i ,,nie", ale nic poza tym. Tego ranka nie myślał w ogóle o ostatniej nocy i dopiero teraz zaczął sobie powoli przypominać co robił przed położeniem się w tym łóżku. Poruszył lekko nogami i wyczuł, że jest nagi, co tylko potwierdziło jego przypuszczenia.
-O Boże - wydusił z siebie w końcu Malik, a zielonooki uśmiechnął się lekko wpatrując w dłonie ułożone na podołku, jakby był zawstydzony. Nie, żeby bawiła go ta sytuacja, po prostu Mulat wydaje się być taki zażenowany, przerażony, zdezorientowany i zszokowany, że to aż zabawne.
-Powiedz mi - mówi rozedrganym głosem, jakby rozpaczliwie starał się utrzymać nerwy na wodzy. - Powiedz mi, czy ty też masz takie wrażenie, że ja... Że ty mi...
Wyraźnie nie może się wysłowić, jakby to, co robili wczoraj przechodziło ludzkie pojęcie, wychodziło poza zakres, który jest w stanie obejmować człowieczy umysł.
-Tak - wtrąca Harry wybuchając śmiechem, a Zayn zaczyna wędrówkę po pokoju szarpiąc się za włosy, psując fryzurę, która nawet rano wydawała się być perfekcyjna. Zielonooki zastanawia się, czy tornado byłoby w stanie ją zniszczyć, ale odpowiedź pewnie brzmi nie.
-I z czego ty się kurwa śmiejesz?! - krzyczy, ze zmarszczonymi brwiami i złością pobłyskującą w oczach, ale słowa te nie zmywają uśmieszku z twarzy przyjaciela. Wychyla się za łóżko i łapie parę jakichś bokserek, które leżą na podłodze. Zakłada je na siebie pod kołdrą, po czym wysuwa się spod niej. Uderza w niego zimno, ale nie przejmuje się, bo jest ono orzeźwiające, zmywa resztki snu z jego powiek i uderza do głowy uśmierzając ból.
Harry powoli podchodzi do Zayna, po czym staje przed nim, blisko, naruszając jego przestrzeń osobistą. Z takiej odległości widać w jego oczach nie złość, ale niepewność i strach. 
Mógł to przewidzieć. Zayn był zwyczajnie niepewien swojej seksualności. I tyle. Nic wielkiego. Afera o nic.
-Zayn... - wymawia imię chłopaka delikatnie, kojąco. Ma ochrypnięty głos i ma podejrzenia dlaczego tak jest, ale nie pozwala tej myśli uformować się do końca, bo chce pomóc przyjacielowi stojącemu przed nim. Wydaje się on w tej chwili kruchy, co jest zaskakujące i niemożliwe, i Harry w życiu nie pomyślałby, że Malik, z tymi wszystkimi tatuażami i kolczykiem w ustach, i z wypisanym na twarzy ,,jeżdżę motorem" może wyglądać, jakby brakowało mu pewności siebie. 
,,Seks zmienia człowieka". Myśl ta przemyka przez głowę zielonookiego jak błyskawica i bardzo stara się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, przez co lekko drży mu podbródek i ramiona, a dolna warga unosi się do góry, ale powstrzymuje się, zanim chłopak mógłby zauważyć więcej, niż nikły uśmiech majaczący gdzieś na jego twarzy.
-Zayn, uspokój się - prawie szepcze, ale to jest niepotrzebne, bo oboje stoją od kilku minut w całkowitym bezruchu wpatrując się w siebie. Zaynem kierują trochę sprzeczne emocje, natomiast Harry wydaje się być całkowicie opanowany. Kładzie delikatnie ręce na nagich ramionach przyjaciela pocierając nimi lekko, a następnie przejeżdżając w dół, do łokci, i w górę.
-Co ty mi zrobiłeś kretynie? - Malik wypowiada te słowa płaczliwym tonem. Czai się w nich nutka rozpaczy, którą zielonooki wyczuwa, ale bagatelizuje ją śmiejąc się. Bardzo się stara, by zabrzmiało to swobodnie, by starszy* też się uśmiechnął. Osiąga cel, gdy widzi nikły uśmiech na jego ustach, który, na szczęście, obejmuje też oczy, w których grają wesołe iskierki.  
Louis też takie ma, przebiega przez głowę Harry'ego, ale szybko powraca myślami do Zayna, który właśnie obejmuje go za szyję. Jest to niespodziewane, spontaniczne i naprawdę przyjemne, więc zanurza twarz w jego miękkich włosach, zapominając o wszystkim i wszystkich, myśląc o niczym, ciesząc się chwilą.
Odrywają się od siebie po kilku minutach. Oboje nie wiedzą co powiedzieć, oboje są nieco zakłopotani i oboje są pokryci gęsią skórką. 
Biorą prysznic, a następnie ubierają się niespiesznie rzucając sobie co jakiś czas krótkie spojrzenia spod powiek, jakby bawili się w jakąś dziwną odmianę flirtu.
Kiedy są już prawie ubrani słyszą dzwonek. Malik mruczy pod nosem coś o tym, że nienawidzi otwierać drzwi, po czym zakłada skarpetkę i razem schodzą na dół, gdyż są sami w domu. 
-Dzień dobry - mówi, gdy im oczom ukazuje się para policjantów, która krytycznym wzrokiem patrzy na nagą klatkę piersiową Harry'ego. Mulat nie wydaje się być zaskoczony ich widokiem. Odsuwa się, by przepuścić ich w drzwiach. Znowu pada, mimo, że rano świeciło słońce.
-Przepraszam, ale kim pan jest? - pyta kobieta o surowym wyrazie twarzy unosząc do góry swe starannie wypielęgnowane brwi. Ma ściągnięte usta, a wyglądem przywodzi na myśl profesor McGonnagal w czasach młodości. Krytycznie patrzy na zielonookiego jakby uważała za wysoce niestosowne otwieranie drzwi będąc bez koszulki.
-Och, nazywam się Harry Styles - mówi. Jego głos nadal jest ochrypnięty, ale głośny i wyraźny. - Jestem... Zayn jest moim...
Zdecydowanie mógł wczoraj w nocy przemyśleć tę kwestię. Przynajmniej teraz nie czułby się jak kompletny idiota.
-Harry jest moim przyjacielem - przychodzi z pomocą Malik. Zielonooki jest mu naprawdę wdzięczny, ale ma dziwne wrażenie, że kobieta mu nie uwierzyła, bo przygląda mu się podejrzliwie ze zmarszczonymi brwiami. Rozpaczliwie stara się nie myśleć o tych woreczkach zioła schowanych w jego torbie na górze. Ma szczerą nadzieję, że w domu jego przyjaciela robiono już przeszukanie, bo gdyby było inaczej trafiliby do pierdla od razu. I to oboje. Ale przecież musieli zrobić to już dawno - stara się uspokoić, gdy Zayn odpowiada na jakieś pytania.
-Będziesz musiał złożyć zeznania - zwraca na siebie jego uwagę kobieta.
-Dotyczące czego? - pyta ogłupiały.
-Zabójstwa Perrie Edwards - odpowiada natychmiastowo lustrując go od góry do dołu, jakby chciała ocenić poziom jego głupoty.
-A co ja mam z tym wspólnego? Byłem wtedy w Londynie.
-Przekonasz się na komisariacie - odpowiada spokojnym głosem, na co Harry unosi brwi i mówi ,,dobra" przeciągając sylaby.
Wsiadają razem z Malikiem do radiowozu po ubraniu się i zgarnięciu najpotrzebniejszych rzeczy (Harry przy okazji zauważa obluzowaną deskę w podłodze, więc wpycha tam wszystko, do czego policjanci mogliby się przyczepić). Podróż nie trwa długo, a oni nie są w kajdankach, ale i tak mają wrażenie, jakby mieli coś na sumieniu. Wchodzą do budynku, przez który przechodzą szybko, prawie w biegu, idąc tuż za parą policjantów. W pewnym momencie mężczyzna ich opuszcza i Harry jest prawie pewien, że mówi do jakiegoś faceta przed trzydziestką ,,sprawdź co mamy na Harry'ego Stylesa". Chce się oburzyć, ale nie ma na to czasu, gdyż kobieta, mimo obcasów, porusza się jakby ją coś goniło. 
Nagle, nadal w biegu, naciska jakąś klamką. po lewej stronie, po czym brutalnie wpycha zielonookiego do pomieszczenia zatrzaskując Zaynowi drzwi przed nosem.
Znajdują się w gabinecie. Harry niepewnie przysiada na fotelu przed biurkiem nie będąc pewnym, czy wolno mu to zrobić. Na blacie leży coś w rodzaju podłużnego graniastosłupa, do którego przytwierdzono tabliczkę z imieniem i nazwiskiem Amelia Foster.
-Ładne ma pani imię - mówi, gdy kobieta przegląda jakieś papiery leżące na biurku.
-Dziękuję - odpowiada nie podnosząc wzroku.
-Ale nie pasuje pani.
-Cóż, nie ja je sobie wybierałam - odpowiedziała nadal nie zwracając na niego uwagi. W końcu jednak uniosła głowę, trzasnęła jakimś segregatorem, wzięła do ręki zadrukowaną kartkę i zadała pierwsze pytanie.

***
-O co cię pytała?
Zayn zadaje to pytanie, gdy siedzą na ławce w jakimś parku sącząc kawę z piankowych kubków i jedzą rogaliki. Są dosyć głodni, gdyż tego dnia nie jedli jeszcze śniadania.
Harry wzrusza ramionami.
-To chyba były rutynowe pytania. Co robiłem tego i tego dnia o tej i tej godzinie, dlaczego tu przyjechałem, jakie mam z tobą powiązania, co robiliśmy wczorajszej nocy...
-Co jej odpowiedziałeś? - Malik śmieje się biorąc łyk napoju.
-Prawdę. No, połowiczną. Nie powiedziałem, że uprawialiśmy seks po pijaku. W ogóle nie powiedziałem, że się upiliśmy, tylko dałem do zrozumienia, że wypiliśmy po kuflu piwa wieczorem i poszliśmy do domu, po czym przespaliśmy całą noc jak dwa słodkie, niewinne baranki.
-Wiesz, że może łatwo sprawdzić jak naprawdę było? - uśmiech nie znika z jego twarzy. Kawa widocznie dobrze mu robi.
-Oczywiście, ale nie ma prawa się przyczepić do moich słów. Nie powiedziałem, że na wczorajszej imprezie alkohol nie lał się strumieniami, nie powiedziałem, że się nie upiliśmy, nie powiedziałem, że nie uprawialiśmy seksu. Jak się spróbuje do tego przyczepić, to mój prawnik da jej popalić - wziął do ręki kolejnego rogalika z papierowej torby i włożył sobie do ust jego połowę, po czym popił go kawą i przełknął głośno.
-No, Ferb, co dzisiaj robimy?
-Dzisiaj nie idę na żadną imprezę. Nadal mam kaca.
-Więc dziś chcesz to robić nie po pijaku? - pyta się Harry ze zdziwieniem w głosie i nutką podziwu. Powinien zostać aktorem. - Okay, jak sobie chcesz.
Unosi brwi, a Mulat nie zmieniając nawet wyrazu twarzy, nie drgając żadnym mięśniem, nie odwracając się do niego zdziela go po twarzy uderzając wierzchem rozluźnionej dłoni. Potem znowu bierze łyk, jak gdyby nigdy nic.
-To bolało.
-I dobrze - Zayn wzrusza ramionami. Przez chwilę panuje cisza, która po kilku minutach zostaje przerwana przez Harry'ego.
-Właściwie to o czym gadałeś z panią Amelią Foster? - wypowiada to imię z udawanym szacunkiem, a w głosie wyraźnie pobrzmiewa kpina.
-Przeprowadzono sekcję zwłok.
-I co?
-Na serio chcesz tego słuchać? - pyta, a Harry wzrusza ramionami. - Okay. Więc Perrie najpierw została ogłuszona kijem baseballowym, potem ktoś nieudolnie poderżnął jej gardło, następnie rozebrał, wyciął krzyż pomiędzy jej piersiami, po czym wyjął serce i zgwałcił.
-Czekaj. Zgwałcił ją już po tym, jak ją zabił?
-Tak. Nekrofilia i te sprawy.
-Powinni go zamknąć w psychiatryku. I to szybko.
-Póki co pracują nad tym, żeby w psychiatryku zamknąć mnie.
-Ale... Ale przecież... Chyba ta sekcja zwłok musiała ci jakoś pomóc, nie? To nie ty ją zabiłeś, a on... a on ją zgwałcił, więc... więc chyba zostało w niej trochę spermy i może po niej dojdą kto to zrobił.
-Czy ja wiem? - Zayn wzruszył ramionami nadal patrząc się prosto przed siebie.
-No powiedz coś kurwa.
-Co mam ci powiedzieć?
-Nie wiem... Nie bądź taki spokojny - powiedział błądząc wzrokiem po żwirze, którym wysypana była alejka. Malik zaśmiał się ochryple.
-Jestem spokojny i ty też powinieneś. To ja ją znalazłem, Harry. Znalazłem ją nagą, całą we krwi z wyrwanym sercem. Nadal była piękna.

***
Kolejne dni upływają im na oglądaniu telewizji, graniu w brutalne gry, śpiewaniu i okazjonalnie całowaniu. Starają się nie wracać do tematu imprezy, czy Perrie. Nadal śpią razem w jednym łóżku, zasypiają przytuleni do siebie i tak się budzą, ale nie komentują tego. Zayn potrzebuje czasu, by z wszystkim sobie poradzić, by wszystko poukładać w głowie, a Harry to rozumie. Dzwoni do Louisa codziennie, ale nie rozmawiają zbyt długo, bo i nie ma o czym. Tomlinson nie chce wracać do matki. Nocuje u Liama.
Zayn dwa razy był u psychologa i wracał stamtąd wyczerpany, chociaż nie chciał powiedzieć dlaczego tak jest. Po prostu rzucał się na kanapę, brał do ręki paczkę chipsów i starał się zrelaksować, wyłączyć się zapominając o wszystkim, a zielonooki był wtedy przy nim, opiekując się nim, całując pocieszająco w głowę, i gdyby któryś z przyjaciół Zayna się o tym dowiedział straciłby reputację, ale nie przejmował się tym wtedy. Cieszył się chwilą. I wszystko było dobrze, wszystko układało się świetnie, dopóki nie nadeszła środa. Bardzo deszczowa środa, która miała przesądzić o wszystkim.
______________________________________
*Zaplanowałam sobie, że Louis, Harry i Niall będą w tym samym wieku, natomiast Zayn i Liam będą starsi o rok.

11 komentarzy:

  1. wspanialy rodzial x @ineedlarreh

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Nie mam pojęcia, możesz skończyć jak już Louis i Harry będą razem, a ty nie będziesz miała już pomysłów na dalsze rozdziały.
    2.Oczywiście, że bym czytała bo świetnie piszesz i uwielbiam czytać ff o Larrym.
    P.S Świetny rozdział jak zawsze z resztą :D
    @nakedxash xx

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział!
    póki co jak masz pomysły na dalsze rozdziały to pisz :)
    / @luuvmyheroes

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do punkty 1 to zgadzam się z @nakedxash, że powinnaś skończyć w momencie kiedy Harry i Lou będą razem (oczywiście zakładamy, że razem mają być :P)
    A teraz odniosę się do 2 punktu...jasne, że będziemy czytać :D
    Rozdział ekstra :P i mi się wydaje że to ktoś z sekty zabił Perrie (może Zayn ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc tak
    1. Im więcej rozdziałów tym lepiej. Pisz tyle ile masz zaplanowane albo tyle na ile ci wena pozwoli :)
    2. Oczywiście! Informuj mnie bo wszystko co o Larry'm czytam bardzo chętnie i w wielkich ilościach c:
    Rozdział jest świetny xx
    PS uchylisz mi na tt rąbka tajemnicy jaki masz pomysł na fabułę?
    @girl_lovesdraco

    OdpowiedzUsuń
  6. dokladnie mozesz skonczyc jak juz beda razem ale mam nadzieje ze to nie bedzie juz zaraz tylko pojawia sie jeszcze jakies dramy moze cos z Zarrym haha
    czytalabym bo mimo ze czytam tylko tlumaczenia zaciekawilas mnie tym fanfikiem i jestem ciekawa co jeszcze mozesz wymyslec :)
    niech Zarry troche poromansuje poki co prosze taki niepewny Zayn jest cholernie slodki!

    @tropicshazza

    OdpowiedzUsuń
  7. po kolei:
    1.Ile rozdziałów napiszesz, tyle przeczytam :)
    2. Przeczytam wszystko co napiszesz, poinformuj mnie jak zaczniesz pisać coś nowego :)
    Rozdział świetny, jak zawsze. To morderstwo jak w jakiejś sekcie czy coś brrr przerażające...
    Relacja Zarry'ego jest świetna :D
    czekam na kolejny @PolishCurls

    OdpowiedzUsuń
  8. po 1. myślę, że tak 20-25 :)
    po 2. jasne, że tak :3 informuj jak zaczniesz pisać x
    Rozdział wspaniały, Zarry taki ahfgskancuwnajshaej *o*

    @boomixer_

    OdpowiedzUsuń
  9. swietny rozdzial tak samo jak cale opowiadanie. czekam na kolejny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  10. tak się zastanawiam - gdzie jest mój komentarz? aha

    legalizgay

    OdpowiedzUsuń