!!! WAŻNE !!!
W sumie to miałam nie pisać tego rozdziału (dlatego opublikowałam go z małym opóźnieniem), ale stwierdziłam, że trzeba dać mu ostatnią szansę i nie poddawać się tak szybko, jak to było w przypadku Mental.
Sprawa wygląda tak, że mam dość informowania sześćdziesięciu osób o nowym rozdziale, kiedy czyta go tylko kilka. Chcę mieć jakiś jasny obraz dla kogo piszę dlatego jeśli czytasz to fanfiction napisz pod rozdziałem swój user + mile widziany jakiś komentarz dotyczący rozdziału (chyba niektóre z was myślą, że trzeba mieć konto google, aby komentować; otóż nie trzeba). Będę robiła nową listę. Jeśli ktoś nie mógł skomentować, bo był na wakacjach, czy coś w tym stylu, to niech pisze pod kolejnymi rozdziałami (o ile takowe się pojawią), że chciałby być dalej informowany.
Po drugie, to zaczęłam pisać następne ff, niektóre z was o tym wiedzą. Link macie tutaj. Jest to sam prolog, zamierzam przenieść jego pisanie na Tumblr, dowiecie się o tym i dam wam wtedy linka, ale jakby ktoś chciał zobaczyć, czy jest warte czytania, to zapraszam. Będę informowała, jeśli ktoś sobie zażyczy. To by było na tyle.
Mam wrażenie, że kompletnie zepsułam ten rozdział, wszystko jest w nim nie tak i żeby był dobrze musiałabym zmienić rozdział dwunasty, a tego zrobić nie mogłam, więc jest jak jest.
Miłego czytania.
Mam wrażenie, że kompletnie zepsułam ten rozdział, wszystko jest w nim nie tak i żeby był dobrze musiałabym zmienić rozdział dwunasty, a tego zrobić nie mogłam, więc jest jak jest.
Miłego czytania.
__________________________________________
Harry przekręca się w pościeli, łapie komórkę i patrzy chwilkę na wyświetlacz półprzytomnym wzrokiem. Jest dopiero siódma, a on nadal jest zaspany. Wczoraj z Zaynem oglądali do późna jakiś film, teraz nawet nie jest w stanie przypomnieć sobie jego tytułu, ale kogo to obchodzi. Odkłada telefon i wydaje z siebie odgłos bardzo przypominający mruczenie kota przekręcając się tak, że leży twarzą we włosach przyjaciela. Obejmuje go w talii brodę układając mu na ramieniu. Udaje, że śpi, ale Harry wie, że jest inaczej.
- Hej - mówi gardłowym głosem przeciągając samogłoskę. - Co tam? - wtula się w niego bardziej, wsuwając kolano między jego nogi.
- Ładnie pachniesz - mówi, a Harry parska śmiechem na ten komplement.
- Dziękuję. Ty też.
- Dzięki.
Leżą przez chwilę w ciszy, napawając się swoim towarzystwem, świetnie wpasowanymi w siebie ciałami, a Styles z przyjemnością zauważa, że nie myśli zbyt dużo o Louisie. Prawie wcale. I nie jest pewien, czy to dobrze, czy źle, ale dobrze mu z tym. Bo pewnie Louisa nigdy nie będzie mógł tak przytulać, całować, jak Zayna. Może to było tylko zauroczenie? Może to Malik jest tym jedynym?
Ale mało który chłopak w tym wieku myśli o znalezieniu swojej drugiej połówki, z którą będzie mógł być do końca swoich dni, w zdrowiu i chorobie, w szczęściu i smutku. A mimo to z brunetem dogaduje się jak z nikim i jest on taki cudowny, i przytulaśny, i rozumie go prawie w każdej sprawie i już nie może się doczekać kiedy będą mogli spacerować razem ulicami Londynu. I co z tego, że Zayn nie jest Louisem? Co z tego, że nie ma delikatnych rysów twarzy, i delikatnego głosu, i takiego tyłka, że można tylko marzyć, żeby usiadł na twojej twarzy? To nie ważne, bo Malik przynajmniej go chce i może go mieć przy sobie cały czas.
- O czym myślisz? - pyta brązowooki po kilku minutach ciszy.
- Naprawdę dobrze się tu z tobą leży - odpowiada i rzuca okiem trochę w dół. Zayn uśmiecha się. - A ty?
- O nas.
- O czym myślisz? - pyta brązowooki po kilku minutach ciszy.
- Naprawdę dobrze się tu z tobą leży - odpowiada i rzuca okiem trochę w dół. Zayn uśmiecha się. - A ty?
- O nas.
Dosyć prosta odpowiedź, a zbija z tropu.
- Co masz na myśli?
- Ja... Myślisz, że powinniśmy spróbować? - pyta z wahaniem, po czym delikatnie, niepewnie, kładzie swoją dłoń na tej spoczywającej na jego brzuchu, należącej do Harry'ego. Chłopak nie odsuwa się, więc Zayn uznaje to za dobry znak, ale nadal czuje dziwny ucisk w brzuchu. Ten niekomfortowy stan mógł pogłębić lub usunąć tylko Styles.
- Co masz na myśli? - pyta zielonooki układając brodę bardziej na jego bicepsie, by móc swobodniej patrzeć na twarz bruneta.
- No... Ja... Podobam ci się? - natychmiast po zadaniu pytania zamyka oczy marszcząc brwi, jakby miało go to uchronić przed jeszcze niewypowiedzianymi wyrazami, ostrymi jak sztylet lub przeciwnie, sprawiającymi radość, lekkimi i delikatnymi jak piórko, niosącymi szczęście.
- Tak - odpowiada spokojnie, bez zastanowienia. - A czemu pytasz? - mówi, jakby słowa ,,myślisz, że powinniśmy spróbować?" nigdy nie zostały wypowiedziane.
- Może... może powinniśmy... skoro i tak już się całujemy i w ogóle...
- Wczoraj powiedziałeś mi, że twoja dziewczyna nawet zmasakrowana wyglądała pięknie, a teraz chcesz wchodzić ze mną w związek? Nie uważasz, że to za wcześnie? Nie wspominając o tym, że Perrie umarła naprawdę niedawno, i... - mówi, a w jego głosie pobrzmiewa gorycz i przemądrzałość.
- Dobrze, rozumiem - przerywa mu Zayn spuszczając wzrok.
- To nie znaczy, że nie chcę z tobą być, po prostu to nieodpowiednie i obciążyłoby cię. No wiesz... Zabiłeś ją, bo chciałeś być ze mną, a ona stała ci na drodze do szczęścia, czy coś w tym stylu.
- Tak, to prawdopodobne - kiwa głową z zasępionym wyrazem twarzy.
- Ale przecież nie musimy nikomu mówić - stwierdza z lekkim, nieco łobuzerskim uśmiechem, a Zayn niemal natychmiast podnosi głowę patrząc mu głęboko w oczy.
- Co masz na myśli?
- Że możemy nikomu nie mówić - odpowiada pochylając nieco głowę do przodu wraz z wypowiadanymi słowami i rozszerzając oczy, dając do zrozumienia, że to, co mówi jest najoczywistszą rzeczą na świecie.
- Och.
- Och?
- Och.
- To tak, czy? - pyta Styles marszcząc brwi, na co Mulat parska śmiechem.
- Tak.
Przekręca się w ten sposób, że leżą teraz przyciśnięci do siebie torsami i całuje Harry'ego delikatnie w nos, na co ten chichocze* cicho.
Nie wstają z łóżka jeszcze przez pół godziny spędzając czas bez żadnej rozmowy. W końcu jednak podnoszą się i ubierają nadal nic nie mówiąc, posyłając sobie tylko porozumiewawcze uśmiechy. Schodzą na dół i niespiesznie przygotowują sobie śniadanie. Jedzą w ciszy, którą przerywa głośne otworzenie drzwi przez mamę Zayna. Podnoszą oboje głowy znad swoich misek płatków i patrzą się, jak załadowana zakupami stawia je na wyspie kuchennej. Gdy już chaotycznie uporała się z torbami bez słowa zabiera im naczynia sprzed nosa i bezceremonialnie wstawia do zlewu, po czym łapie w dłonie ich koszulki zmuszając nastolatków do podniesienia się.
- Mamo, co ty robisz? Zwariowałaś?! - pyta Malik próbując odzyskać resztki godności poprawiając ubranie.
- Oczywiście, że nie. To ty jesteś jakiś niedorozwinięty, że siedzisz tu jeszcze - mówi rozedrganym głosem, a Harry powstrzymuje się, żeby nie parsknąć śmiechem. Bo która matka mówi tak do swojego syna?! - Masz natychmiast iść pod prysznic. Twoja przyszłość wisi na włosku, a ty sobie tu żarty stroisz. Umówiłam ci...
- Jaki włosek, co ty mówisz? - przerywa jej unosząc głos. - Daj spokój.
- Skoro chcesz trafić do więzienia to proszę bardzo! - krzyczy, a Styles pewnie powinien czuć się nieswojo słuchając tej kłótni, ale zamiast tego po prostu z całej siły stara się nie śmiać.
- Nie przesadzasz troszeczkę?
- Dzisiaj masz rozprawę ty kretynie! - wyrzuca ręce do góry, a Harry słysząc to pokłada się ze śmiechu na podłodze. W pokoju zapada cisza, ale on zdaje się na to nie zważać. W końcu ociera załzawione oczy, podnosi się z klęczek i z cichym pomrukiem przypominającym ,,przepraszam" siada znowu na stołku barowym, ale nadal nie jest zażenowany. Nie jest mu też szkoda przyjaciela, który wygląda na trochę ogłupiałego i skołowaciałego gdy wydusza z siebie ciche i odrobinę zrozpaczone ,,co?".
- Zapomniałeś o rozprawie? Gratulacje! Po prostu na całym świecie jedynie ty mogłeś to zrobić!
- Ale ja przecież nawet nie wiem jak mam zeznawać - mówi i wygląda, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Przecież miałeś spotkanie z prawnikiem trzy dni temu. Nie powiedział ci jaką ustalił linię obrony?
Zayn dokładnie pamięta dlaczego nie poszedł omówić z tym facetem spraw, bądź co bądź, ważnych. Był wtedy na zakupach z Harrym. W centrum handlowym. To nie tak, że nie poszedł tam specjalnie. Po prostu zapomniał o tym. A teraz czuł się jak idiota i nie wiedział co powiedzieć.
- Nie poszedłem - wydusił w końcu z siebie ochrypniętym głosem.
- Słucham?! - kobieta krzyknęła, a jej głos drgał z wściekłości. - Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego i nieodpowiedzialnego?! Czy wiesz, że przez swoją głupotę możesz trafić do pierdla?! - łapie w dwa palce nasadę nosa i oddycha głośno próbując się uspokoić. - Masz szczęście, że umówiłam cię na jeszcze jedno spotkanie. Godzinę przed rozprawą. Jeśli się tam nie zjawisz każę rozpowiedzieć klawiszom wśród więźniów, że jesteś gejem. Zrozumiano? - dodaje hardo, a Mulat potulnie kiwa głową. - Świetnie.
Kobieta bierze się za rozpakowywanie zakupów, a nastolatkowie wybiegają z kuchni. Zwalniają dopiero, gdy znajdują się już w pokoju Malika. Dyszą ciężko opierając się plecami o drewniane drzwi.
- Twoja mama jest straszna - stwierdza Harry.
- Wiem.
- Powinna szkolić żołnierzy.
- Wiem.
***
- Może pan przestać?! To irytujące - mówi jakiś nieogolony mężczyzna z żółtym melonikiem na głowie, ubrany w ciemnozielony garnitur i z ognistoczerwoną teczką stojącą obok niego. Wygląda raczej zabawnie, ale Harry nie ma ochoty wymyślać głupich żartów na jego temat, bo jest zajęty denerwowaniem się. Swoją drogą on w czarnych obcisłych spodniach i luźnej koszulce z Led Zeppelin w tym samym kolorze również nie wygląda, jakby pasował do tamtego miejsca.
Znajdują się w budynku sądu, a za ścianą i ciężkimi mahoniowymi drzwiami właśnie odbywa się rozprawa dotycząca zabójstwa Perrie Edwards. Chłopak od prawie dwóch godzin chodzi od jednego końca korytarza do drugiego przemierzając podłogę wyłożoną wykładziną. Co jakieś piętnaście minut siadał, a jego noga podrygiwała nerwowo przez chwilę, po czym ponownie wstawał. W pewnym momencie posunął się nawet do tego, że zaczął robić pompki, ale po dwustu powtórzeniach wykonanych w rekordowo krótkim czasie zrezygnował powracając do chodzenia. W końcu drzwi prowadzące na salę sądową otwierają się, a Malik wychodzi z nimi z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji. Nie jest szczęśliwy, ani smutny, ani nawet zły. Jest całkowicie opanowany, jego dłonie i twarz nie błyszczą od potu. Jak zwykle wygląda jak milion dolarów. Nic dziwnego, skoro ma na sobie drogi garnitur, który prawnik polecił mu założyć. Podobno stwierdził, że będzie to wyglądało ,,profesjonalnie", czy coś w tym stylu. Tak więc stoi tam, patrząc się na przyjaciela, a ludzie za nim wylewają się z sali. Niektórzy pogrążeni są w ciszy, niektórzy zawzięcie o czymś dyskutują, a inni jeszcze obrzucają Mulata podejrzliwym lub pogardliwym spojrzeniem.
W końcu chłopak odzywa się cicho, tak, że w normalnej sytuacji pewnie tylko stojąca za nim Patricia, rozmawiająca teraz z prawnikiem, mogłaby to usłyszeć, ale Harry i tak czuje się, jakby głos przyjaciela płynął z ogromnego głośnika ryczącego mu wprost do gardła.
- Uniewinniony.
Przez głowę Stylesa przemyka szybko, że musi sobie pogratulować kretynizmu, bo przecież gdyby Zayn został skazany wyprowadzono by go w kajdankach, ale nie obchodzi go to teraz. Myśl ucieka gdzieś pomiędzy tym jak na jego twarz wstępuje wielki uśmiech, a tym, gdy pokonuje kilka metrów w ciągu sekundy i rzuca na przyjaciela, by złączyli się w ciasnym uścisku. Uznaje za sukces fakt, że jeszcze się nie całują, ale są w miejscu publicznym, muszą zachować klasę. No. ,,Klasę".
I Harry naprawdę nie wie dlaczego daje się namówić na kolację z całą rodziną Malika.
I Harry naprawdę nie wie jakim cudem właśnie wdaje się w dyskusję z ojcem Zayna na temat przewagi Manchesteru nad Barceloną.
I Harry naprawdę nie wie dlaczego na talerzu przed nim leży kalafior, skoro go nie cierpi, ale nie przejmuje się tym, bo jest szczęśliwy. Jest najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi. I chciałby tylko zaciągnąć Zayna do łóżka i w gratulacyjnym prezencie obciągnąć mu, co bezsprzecznie zrobi, gdy tylko ten wieczór dobiegnie końca. Tak więc czeka starając się być czarującym wobec całej rodziny chłopaka i udawać absolutnie nieznudzonego.
Kiedy znajdują się już w pokoju Malika Harry przyciska go do ściany biodrami, ale nie całuje patrząc na niego przez chwilę. Ich oczy błyszczą, a oddechy urywają się.
-Gratulacje - mówi Styles, po czym łączy ich wargi w delikatnym, pełnym czułości pocałunku.
-Dzięki - uśmiecha się Malik. - Udało mi się. Co prawda nadal nie złapali tego, kto ją zabił, to jednak mnie uniewinnili.
- Ale... Wobec tego nadal mogą się ciebie czepiać.
- Niby tak, ale nieważne. Będę mógł z tobą wyjechać za kilka dni.
- Mogę teraz zrobić to, co miałem w planach? - pyta zsuwając dłonie na uda przyjaciela i podnosząc go tak, że oplótł nogi w jego talii.
- Zakładam, że twoje plany nie przewidują pójścia do łóżka w celu zaśnięcia, więc tak - odpowiada z uśmiechem, po czym składa szybki pocałunek na jego ustach. Harry przenosi go na pościel, po czym szybko ściąga marynarkę z jego ramion. Całuje go w szyję robiąc malinkę, liżąc i ssąc tak, by została na tygodnie. Nie przejmuje się tym, że jego rodzice mogą ją zobaczyć. Odkleja się od Zayna i ściąga swoją koszulkę przez głowę, po czym atakuje usta przyjaciela. Malik rozchyla je lekko, a Harry korzysta z okazji wślizgując się między jego wargi. Przejeżdża językiem po jego podniebieniu i mruczy, gdy Mulat zaczyna odwzajemniać ruchy. Nie przerywając pocałunku Styles próbuje rozpiąć guziki jego białej koszuli i jakimś cudem udaje mu się to po pięciu minutach. Zayn ociera się o jego krocze, po czym ciągnie za szlufkę jego dżinsów. Rozpina jego, kompletnie niepotrzebny zważając na ciasność ubrania, pasek, po czym przesuwa kciukiem nad linią spodni lekko nim pocierając, drażniąc się.
- Po prostu to zrób kurwa - Harry dyszy mu w szyję, po czym przejeżdża językiem od obojczyka do ucha. Zayn śmieje się krótko, po czym szarpie za guzik rozpinając go. Z niemałym wysiłkiem zdejmuje dżinsy chłopaka, po czym łapie ciężko oddech. Przyciąga go do siebie trzymając za plecy i składa na ustach długi, namiętny pocałunek. Odrywa się od niego i sięga do swojego rozporka, by również się rozebrać, ale Styles powstrzymuje go swoimi dłońmi.
- Ja to zrobię - mówi, po czym zsuwa spodnie od garnituru z tyłka nastolatka. - Wiesz, jest coś, o czym myślałem podczas kolacji.
Leży teraz przedramiona opierając po obu stronach głowy Zayna, tak, że musi mieć nieco pochyloną głowę, by móc patrzeć na swojego chłopaka.
- Tak?
- Tak.
- Co masz na myśli?
- Ja... Myślisz, że powinniśmy spróbować? - pyta z wahaniem, po czym delikatnie, niepewnie, kładzie swoją dłoń na tej spoczywającej na jego brzuchu, należącej do Harry'ego. Chłopak nie odsuwa się, więc Zayn uznaje to za dobry znak, ale nadal czuje dziwny ucisk w brzuchu. Ten niekomfortowy stan mógł pogłębić lub usunąć tylko Styles.
- Co masz na myśli? - pyta zielonooki układając brodę bardziej na jego bicepsie, by móc swobodniej patrzeć na twarz bruneta.
- No... Ja... Podobam ci się? - natychmiast po zadaniu pytania zamyka oczy marszcząc brwi, jakby miało go to uchronić przed jeszcze niewypowiedzianymi wyrazami, ostrymi jak sztylet lub przeciwnie, sprawiającymi radość, lekkimi i delikatnymi jak piórko, niosącymi szczęście.
- Tak - odpowiada spokojnie, bez zastanowienia. - A czemu pytasz? - mówi, jakby słowa ,,myślisz, że powinniśmy spróbować?" nigdy nie zostały wypowiedziane.
- Może... może powinniśmy... skoro i tak już się całujemy i w ogóle...
- Wczoraj powiedziałeś mi, że twoja dziewczyna nawet zmasakrowana wyglądała pięknie, a teraz chcesz wchodzić ze mną w związek? Nie uważasz, że to za wcześnie? Nie wspominając o tym, że Perrie umarła naprawdę niedawno, i... - mówi, a w jego głosie pobrzmiewa gorycz i przemądrzałość.
- Dobrze, rozumiem - przerywa mu Zayn spuszczając wzrok.
- To nie znaczy, że nie chcę z tobą być, po prostu to nieodpowiednie i obciążyłoby cię. No wiesz... Zabiłeś ją, bo chciałeś być ze mną, a ona stała ci na drodze do szczęścia, czy coś w tym stylu.
- Tak, to prawdopodobne - kiwa głową z zasępionym wyrazem twarzy.
- Ale przecież nie musimy nikomu mówić - stwierdza z lekkim, nieco łobuzerskim uśmiechem, a Zayn niemal natychmiast podnosi głowę patrząc mu głęboko w oczy.
- Co masz na myśli?
- Że możemy nikomu nie mówić - odpowiada pochylając nieco głowę do przodu wraz z wypowiadanymi słowami i rozszerzając oczy, dając do zrozumienia, że to, co mówi jest najoczywistszą rzeczą na świecie.
- Och.
- Och?
- Och.
- To tak, czy? - pyta Styles marszcząc brwi, na co Mulat parska śmiechem.
- Tak.
Przekręca się w ten sposób, że leżą teraz przyciśnięci do siebie torsami i całuje Harry'ego delikatnie w nos, na co ten chichocze* cicho.
Nie wstają z łóżka jeszcze przez pół godziny spędzając czas bez żadnej rozmowy. W końcu jednak podnoszą się i ubierają nadal nic nie mówiąc, posyłając sobie tylko porozumiewawcze uśmiechy. Schodzą na dół i niespiesznie przygotowują sobie śniadanie. Jedzą w ciszy, którą przerywa głośne otworzenie drzwi przez mamę Zayna. Podnoszą oboje głowy znad swoich misek płatków i patrzą się, jak załadowana zakupami stawia je na wyspie kuchennej. Gdy już chaotycznie uporała się z torbami bez słowa zabiera im naczynia sprzed nosa i bezceremonialnie wstawia do zlewu, po czym łapie w dłonie ich koszulki zmuszając nastolatków do podniesienia się.
- Mamo, co ty robisz? Zwariowałaś?! - pyta Malik próbując odzyskać resztki godności poprawiając ubranie.
- Oczywiście, że nie. To ty jesteś jakiś niedorozwinięty, że siedzisz tu jeszcze - mówi rozedrganym głosem, a Harry powstrzymuje się, żeby nie parsknąć śmiechem. Bo która matka mówi tak do swojego syna?! - Masz natychmiast iść pod prysznic. Twoja przyszłość wisi na włosku, a ty sobie tu żarty stroisz. Umówiłam ci...
- Jaki włosek, co ty mówisz? - przerywa jej unosząc głos. - Daj spokój.
- Skoro chcesz trafić do więzienia to proszę bardzo! - krzyczy, a Styles pewnie powinien czuć się nieswojo słuchając tej kłótni, ale zamiast tego po prostu z całej siły stara się nie śmiać.
- Nie przesadzasz troszeczkę?
- Dzisiaj masz rozprawę ty kretynie! - wyrzuca ręce do góry, a Harry słysząc to pokłada się ze śmiechu na podłodze. W pokoju zapada cisza, ale on zdaje się na to nie zważać. W końcu ociera załzawione oczy, podnosi się z klęczek i z cichym pomrukiem przypominającym ,,przepraszam" siada znowu na stołku barowym, ale nadal nie jest zażenowany. Nie jest mu też szkoda przyjaciela, który wygląda na trochę ogłupiałego i skołowaciałego gdy wydusza z siebie ciche i odrobinę zrozpaczone ,,co?".
- Zapomniałeś o rozprawie? Gratulacje! Po prostu na całym świecie jedynie ty mogłeś to zrobić!
- Ale ja przecież nawet nie wiem jak mam zeznawać - mówi i wygląda, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Przecież miałeś spotkanie z prawnikiem trzy dni temu. Nie powiedział ci jaką ustalił linię obrony?
Zayn dokładnie pamięta dlaczego nie poszedł omówić z tym facetem spraw, bądź co bądź, ważnych. Był wtedy na zakupach z Harrym. W centrum handlowym. To nie tak, że nie poszedł tam specjalnie. Po prostu zapomniał o tym. A teraz czuł się jak idiota i nie wiedział co powiedzieć.
- Nie poszedłem - wydusił w końcu z siebie ochrypniętym głosem.
- Słucham?! - kobieta krzyknęła, a jej głos drgał z wściekłości. - Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego i nieodpowiedzialnego?! Czy wiesz, że przez swoją głupotę możesz trafić do pierdla?! - łapie w dwa palce nasadę nosa i oddycha głośno próbując się uspokoić. - Masz szczęście, że umówiłam cię na jeszcze jedno spotkanie. Godzinę przed rozprawą. Jeśli się tam nie zjawisz każę rozpowiedzieć klawiszom wśród więźniów, że jesteś gejem. Zrozumiano? - dodaje hardo, a Mulat potulnie kiwa głową. - Świetnie.
Kobieta bierze się za rozpakowywanie zakupów, a nastolatkowie wybiegają z kuchni. Zwalniają dopiero, gdy znajdują się już w pokoju Malika. Dyszą ciężko opierając się plecami o drewniane drzwi.
- Twoja mama jest straszna - stwierdza Harry.
- Wiem.
- Powinna szkolić żołnierzy.
- Wiem.
***
- Może pan przestać?! To irytujące - mówi jakiś nieogolony mężczyzna z żółtym melonikiem na głowie, ubrany w ciemnozielony garnitur i z ognistoczerwoną teczką stojącą obok niego. Wygląda raczej zabawnie, ale Harry nie ma ochoty wymyślać głupich żartów na jego temat, bo jest zajęty denerwowaniem się. Swoją drogą on w czarnych obcisłych spodniach i luźnej koszulce z Led Zeppelin w tym samym kolorze również nie wygląda, jakby pasował do tamtego miejsca.
Znajdują się w budynku sądu, a za ścianą i ciężkimi mahoniowymi drzwiami właśnie odbywa się rozprawa dotycząca zabójstwa Perrie Edwards. Chłopak od prawie dwóch godzin chodzi od jednego końca korytarza do drugiego przemierzając podłogę wyłożoną wykładziną. Co jakieś piętnaście minut siadał, a jego noga podrygiwała nerwowo przez chwilę, po czym ponownie wstawał. W pewnym momencie posunął się nawet do tego, że zaczął robić pompki, ale po dwustu powtórzeniach wykonanych w rekordowo krótkim czasie zrezygnował powracając do chodzenia. W końcu drzwi prowadzące na salę sądową otwierają się, a Malik wychodzi z nimi z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji. Nie jest szczęśliwy, ani smutny, ani nawet zły. Jest całkowicie opanowany, jego dłonie i twarz nie błyszczą od potu. Jak zwykle wygląda jak milion dolarów. Nic dziwnego, skoro ma na sobie drogi garnitur, który prawnik polecił mu założyć. Podobno stwierdził, że będzie to wyglądało ,,profesjonalnie", czy coś w tym stylu. Tak więc stoi tam, patrząc się na przyjaciela, a ludzie za nim wylewają się z sali. Niektórzy pogrążeni są w ciszy, niektórzy zawzięcie o czymś dyskutują, a inni jeszcze obrzucają Mulata podejrzliwym lub pogardliwym spojrzeniem.
W końcu chłopak odzywa się cicho, tak, że w normalnej sytuacji pewnie tylko stojąca za nim Patricia, rozmawiająca teraz z prawnikiem, mogłaby to usłyszeć, ale Harry i tak czuje się, jakby głos przyjaciela płynął z ogromnego głośnika ryczącego mu wprost do gardła.
- Uniewinniony.
Przez głowę Stylesa przemyka szybko, że musi sobie pogratulować kretynizmu, bo przecież gdyby Zayn został skazany wyprowadzono by go w kajdankach, ale nie obchodzi go to teraz. Myśl ucieka gdzieś pomiędzy tym jak na jego twarz wstępuje wielki uśmiech, a tym, gdy pokonuje kilka metrów w ciągu sekundy i rzuca na przyjaciela, by złączyli się w ciasnym uścisku. Uznaje za sukces fakt, że jeszcze się nie całują, ale są w miejscu publicznym, muszą zachować klasę. No. ,,Klasę".
I Harry naprawdę nie wie dlaczego daje się namówić na kolację z całą rodziną Malika.
I Harry naprawdę nie wie jakim cudem właśnie wdaje się w dyskusję z ojcem Zayna na temat przewagi Manchesteru nad Barceloną.
I Harry naprawdę nie wie dlaczego na talerzu przed nim leży kalafior, skoro go nie cierpi, ale nie przejmuje się tym, bo jest szczęśliwy. Jest najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi. I chciałby tylko zaciągnąć Zayna do łóżka i w gratulacyjnym prezencie obciągnąć mu, co bezsprzecznie zrobi, gdy tylko ten wieczór dobiegnie końca. Tak więc czeka starając się być czarującym wobec całej rodziny chłopaka i udawać absolutnie nieznudzonego.
Kiedy znajdują się już w pokoju Malika Harry przyciska go do ściany biodrami, ale nie całuje patrząc na niego przez chwilę. Ich oczy błyszczą, a oddechy urywają się.
-Gratulacje - mówi Styles, po czym łączy ich wargi w delikatnym, pełnym czułości pocałunku.
-Dzięki - uśmiecha się Malik. - Udało mi się. Co prawda nadal nie złapali tego, kto ją zabił, to jednak mnie uniewinnili.
- Ale... Wobec tego nadal mogą się ciebie czepiać.
- Niby tak, ale nieważne. Będę mógł z tobą wyjechać za kilka dni.
- Mogę teraz zrobić to, co miałem w planach? - pyta zsuwając dłonie na uda przyjaciela i podnosząc go tak, że oplótł nogi w jego talii.
- Zakładam, że twoje plany nie przewidują pójścia do łóżka w celu zaśnięcia, więc tak - odpowiada z uśmiechem, po czym składa szybki pocałunek na jego ustach. Harry przenosi go na pościel, po czym szybko ściąga marynarkę z jego ramion. Całuje go w szyję robiąc malinkę, liżąc i ssąc tak, by została na tygodnie. Nie przejmuje się tym, że jego rodzice mogą ją zobaczyć. Odkleja się od Zayna i ściąga swoją koszulkę przez głowę, po czym atakuje usta przyjaciela. Malik rozchyla je lekko, a Harry korzysta z okazji wślizgując się między jego wargi. Przejeżdża językiem po jego podniebieniu i mruczy, gdy Mulat zaczyna odwzajemniać ruchy. Nie przerywając pocałunku Styles próbuje rozpiąć guziki jego białej koszuli i jakimś cudem udaje mu się to po pięciu minutach. Zayn ociera się o jego krocze, po czym ciągnie za szlufkę jego dżinsów. Rozpina jego, kompletnie niepotrzebny zważając na ciasność ubrania, pasek, po czym przesuwa kciukiem nad linią spodni lekko nim pocierając, drażniąc się.
- Po prostu to zrób kurwa - Harry dyszy mu w szyję, po czym przejeżdża językiem od obojczyka do ucha. Zayn śmieje się krótko, po czym szarpie za guzik rozpinając go. Z niemałym wysiłkiem zdejmuje dżinsy chłopaka, po czym łapie ciężko oddech. Przyciąga go do siebie trzymając za plecy i składa na ustach długi, namiętny pocałunek. Odrywa się od niego i sięga do swojego rozporka, by również się rozebrać, ale Styles powstrzymuje go swoimi dłońmi.
- Ja to zrobię - mówi, po czym zsuwa spodnie od garnituru z tyłka nastolatka. - Wiesz, jest coś, o czym myślałem podczas kolacji.
Leży teraz przedramiona opierając po obu stronach głowy Zayna, tak, że musi mieć nieco pochyloną głowę, by móc patrzeć na swojego chłopaka.
- Tak?
- Tak.
- I co jest tak ważne, że zaprzątało twoje myśli, kochanie?
- Sądzę, że wiesz... Powinienem ci dać coś w prezencie. Jako gratulacje i w ogóle.
- Och tak? - Zayn uśmiecha się szeroko przeciągając samogłoskę.
- Tak. Więc zgadzasz się, żebym dał ci ten mały souvenir?
-Oczywiście - odpowiada, a gdyby stał, zapewne dygnąłby jak pensjonarka.
- Okay - wzdycha Harry przesuwając tak, że jego nos znajdował się naprzeciw pępka. - Dupa do góry - klepie go lekko w pośladek, a gdy ten się podnosi zsuwa zgrabnym ruchem jego bokserki. Przesuwa językiem w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się gumka bielizny, po czym zsuwa się niżej. Zayn czuje, jak ciepły oddech chłopaka owiewa jego penisa, przez co staje się jeszcze bardziej podniecony, a oddech przyspiesza. Oboje są już pokryci cienką warstwą potu, którą Malik chce po prostu zlizać z ciała zielonookiego. Głośno jęczy, gdy Styles, teraz usadowiony pomiędzy nogami Mulata pracuje nad główką, ale stara się powstrzymać, bo w końcu za ścianami śpią jego siostry i rodzice.
Jest szczęśliwy.
Bardzo bardzo szczęśliwy.
***
Gdy budzą się następnego dnia, Zayn z okropnym bólem tyłka, a Harry gardła, nie jest już tak niezręcznie, jak tego ranka, gdy pierwszy raz uprawiali seks. Po prostu leżą przytuleni w promieniach słonecznych wpadających przez sporej wielkości okno wyglądające jak te, z epoki wiktoriańskiej i cieszą się chwilą. Tak. To ostatnio chyba ich ulubione określenie. Zdecydowanie.
Wstają niechętnie po godzinie, gdy burczenie w ich brzuchach staje się trochę zbyt głośne, by je zignorować. Schodzą po drewnianych schodach na dół, w samych bokserkach. W kuchni jest któraś z sióstr Malika, chyba Safaa, która zaszczyca ich jednym spojrzeniem, gdy wchodzą, a potem powraca do krojenia w kostkę pomidorów.
Jest szczęśliwy.
Bardzo bardzo szczęśliwy.
***
Gdy budzą się następnego dnia, Zayn z okropnym bólem tyłka, a Harry gardła, nie jest już tak niezręcznie, jak tego ranka, gdy pierwszy raz uprawiali seks. Po prostu leżą przytuleni w promieniach słonecznych wpadających przez sporej wielkości okno wyglądające jak te, z epoki wiktoriańskiej i cieszą się chwilą. Tak. To ostatnio chyba ich ulubione określenie. Zdecydowanie.
Wstają niechętnie po godzinie, gdy burczenie w ich brzuchach staje się trochę zbyt głośne, by je zignorować. Schodzą po drewnianych schodach na dół, w samych bokserkach. W kuchni jest któraś z sióstr Malika, chyba Safaa, która zaszczyca ich jednym spojrzeniem, gdy wchodzą, a potem powraca do krojenia w kostkę pomidorów.
- Cześć - mówi Zayn nieco urażony, siadając przy wyspie kuchennej razem z Harrym.
- Cześć - odpowiada nie podnosząc wzroku.
- Co robisz? - marszczy brwi, gdy dziewczynka wrzuca wszystko do miski, a następnie zalewa warzywa oliwą z oliwek i octem winnym.
- Bruschetta.
- Zrobisz i nam? - pyta proszącym głosem.
- Nie - odpowiada, po czym spokojnie bierze się za siekanie czosnku.
- Dzięki.
- Nie ma za co dziękować - odpowiada, po czym kończy danie, wkłada je do piekarnika i wychodzi z pomieszczenia kierując się najwidoczniej do salonu, bo po minucie rozlega się intro Spongeboba.
- Jest wredna - mówi Zayn z ciężkim westchnięciem zsuwając się z krzesła. - Co chcesz na śniadanie?
- Płatki będą okay.
- Okay - wyciąga z półki paczkę Cheerios i dwie miseczki, po czym podchodzi do lodówki, by wziąć mleko.
- Cześć - odpowiada nie podnosząc wzroku.
- Co robisz? - marszczy brwi, gdy dziewczynka wrzuca wszystko do miski, a następnie zalewa warzywa oliwą z oliwek i octem winnym.
- Bruschetta.
- Zrobisz i nam? - pyta proszącym głosem.
- Nie - odpowiada, po czym spokojnie bierze się za siekanie czosnku.
- Dzięki.
- Nie ma za co dziękować - odpowiada, po czym kończy danie, wkłada je do piekarnika i wychodzi z pomieszczenia kierując się najwidoczniej do salonu, bo po minucie rozlega się intro Spongeboba.
- Jest wredna - mówi Zayn z ciężkim westchnięciem zsuwając się z krzesła. - Co chcesz na śniadanie?
- Płatki będą okay.
- Okay - wyciąga z półki paczkę Cheerios i dwie miseczki, po czym podchodzi do lodówki, by wziąć mleko.
- Zayn! - Safaa wrzeszczy z salonu. - Mama kazała ci coś przekazać!
- Co?! - odwrzaskuje chłopak. Widocznie w tym domu darcie się jest na porządku dziennym.
- Słyszeli was!
Nastolatkowie zamierają w bezruchu, patrzą na siebie przerażonym wzrokiem, a po chwili wybuchają śmiechem. No cóż, w tym nie ma nic zabawnego, ale to naprawdę, naprawdę dziwna sytuacja. Zielonooki zastanawia się przez minutę, czy będą musieli potem wysłuchać długiego kazania na temat zabezpieczeń i tego typu rzeczy, pewnie tak, ale co go to obchodzi w tamtej chwili?
Carpe Diem, prawda?
Harry miał rację. Koło dwunastej usiedli razem z Zaynem na kanapie, z ramionami ciasno przylegającymi do ciała, jakby próbowali zniknąć i wysłuchali długiego monologu na temat chorób przenoszonych drogą płciową, prezerwatyw i tego typu rzeczy. Mulat odetchnął z ulgą, gdy jego rodzice nie skomentowali faktu, że uprawiał seks z c h ł o p a k i e m. Zdziwił się, ale nie narzekał. Tego samego dnia rozpoczęły się pierwsze przygotowania do przeprowadzki. Rodzina Malików zaczęła upychać wszystkie drobniejsze rzeczy do pudeł, więc zrobił się niesamowity harmider. Zayn postanowił, że jego rodzice i siostry poradzą sobie sami i bezceremonialnie wyszedł razem z Harrym z domu. Za kilka dni będą już w Londynie, więc Mulat chciał pokazać chłopakowi co ciekawsze miejsca w Bradford, których jeszcze nie zdążyli odwiedzić.
Wrócili późnym wieczorem, po drodze do domu odwiedzając jeszcze kilku przyjaciół brązowookiego. Większość bibelotów była już pochowana. Ze ścian zniknęły obrazy i lustra, na stolikach nie widać już było wazonów i małych szklanych figurek, a na kanapie nie leżały już różnokolorowe poduszki. Zniknęły poustawiane w strategicznych miejscach świece, książki. Dom jakby stracił charakter, ale to nie było ważne. Za dwa dni rano miała przyjechać ciężarówka firmy przeprowadzkowej, która miała przewieść meble i pudła do Londynu. Jeszcze tylko chwila, a Zayn pójdzie do szkoły razem z Harrym, pozna Louisa, i Danielle, i Eleanor, i Kirkland, i tych wszystkich ludzi, których Styles tak bardzo nie cierpiał. W sumie nie rozmawiali o tym, jak czuje się z tym Malik. Musiał on w końcu opuścić rodzinną miejscowość, w której wychowywał się od dziecka, wszystkich przyjaciół, znajome miejsca, a zamieszkać w ogromnej metropolii, pełnej seryjnych zabójców, świrów, pedofilów i gwałcicieli.
Ale co tam, nie przejmujmy się, carpe diem, prawda?
Cieszmy się chwilą.
Yolo.
________________________________________
*Nienawidzę tego słowa z całego serca, ale tutaj nie mogłam nie użyć.
- Co?! - odwrzaskuje chłopak. Widocznie w tym domu darcie się jest na porządku dziennym.
- Słyszeli was!
Nastolatkowie zamierają w bezruchu, patrzą na siebie przerażonym wzrokiem, a po chwili wybuchają śmiechem. No cóż, w tym nie ma nic zabawnego, ale to naprawdę, naprawdę dziwna sytuacja. Zielonooki zastanawia się przez minutę, czy będą musieli potem wysłuchać długiego kazania na temat zabezpieczeń i tego typu rzeczy, pewnie tak, ale co go to obchodzi w tamtej chwili?
Carpe Diem, prawda?
Harry miał rację. Koło dwunastej usiedli razem z Zaynem na kanapie, z ramionami ciasno przylegającymi do ciała, jakby próbowali zniknąć i wysłuchali długiego monologu na temat chorób przenoszonych drogą płciową, prezerwatyw i tego typu rzeczy. Mulat odetchnął z ulgą, gdy jego rodzice nie skomentowali faktu, że uprawiał seks z c h ł o p a k i e m. Zdziwił się, ale nie narzekał. Tego samego dnia rozpoczęły się pierwsze przygotowania do przeprowadzki. Rodzina Malików zaczęła upychać wszystkie drobniejsze rzeczy do pudeł, więc zrobił się niesamowity harmider. Zayn postanowił, że jego rodzice i siostry poradzą sobie sami i bezceremonialnie wyszedł razem z Harrym z domu. Za kilka dni będą już w Londynie, więc Mulat chciał pokazać chłopakowi co ciekawsze miejsca w Bradford, których jeszcze nie zdążyli odwiedzić.
Wrócili późnym wieczorem, po drodze do domu odwiedzając jeszcze kilku przyjaciół brązowookiego. Większość bibelotów była już pochowana. Ze ścian zniknęły obrazy i lustra, na stolikach nie widać już było wazonów i małych szklanych figurek, a na kanapie nie leżały już różnokolorowe poduszki. Zniknęły poustawiane w strategicznych miejscach świece, książki. Dom jakby stracił charakter, ale to nie było ważne. Za dwa dni rano miała przyjechać ciężarówka firmy przeprowadzkowej, która miała przewieść meble i pudła do Londynu. Jeszcze tylko chwila, a Zayn pójdzie do szkoły razem z Harrym, pozna Louisa, i Danielle, i Eleanor, i Kirkland, i tych wszystkich ludzi, których Styles tak bardzo nie cierpiał. W sumie nie rozmawiali o tym, jak czuje się z tym Malik. Musiał on w końcu opuścić rodzinną miejscowość, w której wychowywał się od dziecka, wszystkich przyjaciół, znajome miejsca, a zamieszkać w ogromnej metropolii, pełnej seryjnych zabójców, świrów, pedofilów i gwałcicieli.
Ale co tam, nie przejmujmy się, carpe diem, prawda?
Cieszmy się chwilą.
Yolo.
________________________________________
*Nienawidzę tego słowa z całego serca, ale tutaj nie mogłam nie użyć.
rozdział jest cudowny, jejku, strasznie podoba mi się relacja zarrego, czekam na kolejny rozdział, vegastwerk
OdpowiedzUsuń@ineedlarreh
OdpowiedzUsuńwspanialy rozdzial, nie moge sie doczekac nastepnego xx
zarry taktaktaktak!!!
OdpowiedzUsuńciekawe co bedzie jak l pozna z i dowie sie ze sa razem dlatego pisz dalej prosze :( i informuj mnie bo czytam caly czas i staram sie komentowac:)
milego pisania nastepnego rozdzialu x
@tropicshazza
Nie lubisz "chichotać"? Ej to jest urocze :p świetny rozdział
OdpowiedzUsuń@girl_lovesdraco
ja prawie nic nie komentuję, yolo. no chcę być dalej informowana tylko z lekkim chamstwem powiem ci, że nudzi mnie już czytanie zarry'ego, nie każda larry shipper czyta inne paringi (czyt. czytam tylko larry'ego ewe). nic nie mówisz o louisie i ten zakład w chuj niewidy, bo jest 13 rozdział i można się cmoknąć a nie dużo na temat tego powiedzieć. nie przeproszę za moje słowa bo wyraziłam moje zdanie i przy kolejnej scence zarry'ego po prostu ominę rozdział i tyle.
OdpowiedzUsuńlegalizgay
Ja czytam każdy rozdział. I nadal chcę być informowana :)
OdpowiedzUsuńP.S. bardzo mi się podoba całe opowiadanie xx
@awwharrex
Czytam i będę czytała!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest po prostu boski, zakochałam się w Zarrym ♥ Nie mogę się doczekać reakcji Louisa na ich "związek" :D Będzie zazdrosny Boo, czy może będzie udawał że ma wywalone?
Poza tym to logiczne że akcja musi się rozwijać, a to nie może być ujęte w jednym rozdziale.
Myślałam że padnę ze śmiechu przy fragmencie z "Słyszeli was" XD
Oby tak dalej!
@PolishCurls
nie chcę zarrego, chcę larrego :((( @luuvmyheroes
OdpowiedzUsuńpowiem Ci szczerze, że nie pasuje mi w tym opowiadaniu zarry, skoro jest to opowiadanie o larrym, naprawdę też to napisze, jeśli następny rozdział będzie znowu z seksem i całowaniem etc. zarrego to poczekam, aż będzie larry. taka jest moja opinia na temat dodania tu tego związku.
OdpowiedzUsuńbark_bark_baby
moje Zarry feelings się obudziły *o*
OdpowiedzUsuńrozdział świetny :D
ciekawe co to będzie dalej jak Hazz będzie z Zaynem a tu zaraz obok jest Lou .... omfg :O
do następnego x
czytałam, czytam i będę czytać - chce być nadal informowana.
@boobmixer_
Czytam i będę czytać! Chociaż przyznaję się, że nie każdy rozdział komentowałam, ale spróbuje to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale moje Zarry feels osiągnęły górę haha ale i tak mam nadzieje że tak to rozegrasz, że Haz będzie z Lou a nie z Zaynem xD Ciekawi mnie czy Louis będzie zazdrosny albo zawiedziony bo Harry teraz spotka się z Zaynem, no ja juz chce wiedzieć co bedzie dalej nooo
Btw rozwaliło mnie to "Słyszeli was" hahahah bo kto normalny się pieprzy jak cała rodzinajest w domu XD chyba tylko Zarry hahah
Bardzo lubię to ff, wcale nie zniszczyłaś tego rodziału, świetnie piszesz!
Już nie mogę doczekać się kolejnej części asjfhkgljhsljds
Kocham Cię i życzę weny do dalszego pisania! ♥ xxx
@ahmyHazz
@nakedxash
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba ten rozdział i nie mogę sie doczekać aż Harry i Louis bedą razem
nieprawda że zepsulas rozdział bo jest (jak każdy) super!
OdpowiedzUsuńchociaż trochę zgodze się z wypowiedzią legalizgay, że ju trochę za dużo Zarry'ego
ale ff ogółem js super pisane i ciągle je czytam i będę czytał :)
@bicz_plisss
ps. życzę weny i czekam na nn bo mam nadzieję że będziesz kontynuować pis x
rozdział świetny, jak wszystkie, nigdy nie czytałam zarry'ego więc troszke dziwnie mi się go czytało no ale
OdpowiedzUsuńczekam na larry'ego x
mogłabyś dopisać mnie do nowej listy? ily //arcticlovatic
Czytanie tego rozdziału było jednym wielkim "Harry ogarnij dupe, kochasz Louisa, a nie Malika" i mam coraz bardziej zdecydowane NIE na Zarrego :P sorry, ale jakoś Louis za mną bardziej przemawia...bo ja nadal sądzę, że tak naprawdę to Zayn zabił Perrie!!! Więc Harold ty i Louis, jak najbardziej tak, ty i Zayn-NIE!
OdpowiedzUsuńI tak bardzo lubię to fanfiction bez względu na wszystko! (Larry-tak, Zarry-NIE)
Oczywiście, że mnie informuj dalej ;)
@Wasiakowa
genialny rozdział ommg
OdpowiedzUsuńZarry moments..woowowo, ale czekam na Larry'ego
@xsexstorycakesx